Terkin


Nazywam się Tekrin. Wiem, dziwne imię… Zasługa mamusi.
Ksywka: -.
Płeć: Basior, a kto niby?
Wiek: 3 lata.
Rasa: Wilk Apokalipsy.
Charakter: Jestem… jakby tu to ująć. Szalony. Miewam przeróżne nastroje, mam skłonności do dramatyzmu i robieniu ze wszystkiego przedstawienia. Param się zabijaniem, sprawianiem cierpienia. Kocham wybuchy. Wydaje mi się, że jestem szczery… i to do bólu. Nie boję się niczego, a moje życie jest mi obojętne. Nie mam zamiaru popełnić samobójstwo, ale nie przestraszę się śmierci, kiedy już nadejdzie. Istota życia jest mi obojętna.
Na ogół jestem spokojny, ale mam ataki. Potrafię byś mocno porywczy. Najpierw robię, a później myślę.
Po śmierci Gisy stałem się zwykłym flirciarzem i kpię z miłości.
Nie lubię, kiedy ktoś mną rządzi, jestem wolny i mogę robić, co chcę. Nie za bardzo przepadam za towarzystwem. Mam również czarne poczucie humoru. W żaden sposób nie jestem czuły ani wrażliwy. I nie łudźcie się – nie zmienicie tego. Do wszystkiego podchodzę w bardzo lekki sposób. Moje życie to jedna wielka zabawa. Dużo mówię, a moją dominującą cechą jest ciekawskość. Potrafię być chamski, agresywny, arogancki. W stosunku do innych jestem bezczelny i bardzo śmiały. Wszyscy mają mnie za dziwaka, ale co tam?
Ring: Omega
Stanowisko: Medyk.
Rodzina: Po co ich wspominać, jeśli już dla mnie nie istnieją?
Partner: W moim życiu była tylko jedna wadera, którą kochałem… Nazywała się Gisa
...i wiecie, co się z nią stało? Zabiłem ją.
Potomstwo: Hehehe…
Żywioł: Mrok, magia, światło.
Moce: Potrafię panować nad ciemnością i światłem. Znam się na magii, potrafię tworzyć wspaniałe rzeczy z niczego, zabijać i leczyć. Mogę załamywać światło, przywoływać ciemność, lub sprawiać, że dana osoba zostanie obezwładniona swoim własnym strachem.
Historia: Serio? Pfff… Jeśli już trzeba, to ją opowiem.
Urodziłam się jako jedyny. Nie miałem rodzeństwa, co było dosyć dziwne. Rodzice opiekowali się mną, dbali o mnie i kochali mnie jak wszyscy rodzice. Razem z ich watahą wiedliśmy normalne życie. Od zawsze byłem lekko stuknięty, ale wilki starały nie zwracać na to uwagi. W wieku dwóch lat zakochałem się. Była piękna, dobra, niesamowita. Zaskakiwała mnie tym, że nie miała nic przeciwko moim wybuchom. Nie bała się, ani jej to nie odrażało. Pewnego dnia jakieś obce wilki nas zaatakowały. Cała wataha dzielnie się broniła. W pewnym momencie otoczyli Gisę i chcieli ją zabić. Skoczyłem na nich i broniłem ukochanej. Moi rodzice i reszta również rzuciła się nam na pomoc. Od zawsze uwielbiałem zabijać. Kochałem to uczucie, kiedy inni cierpieli. Kiedy cierpieli moi wrogowie. Nie patrzyłem, co robię. Po prostu walczyłem. Kiedy dookoła mnie nie było już nikogo, obejrzałem się i serce podskoczyło mi do gardła. Większość mojej watahy otaczała mnie i wpatrywała się z przerażeniem. Dookoła mnie leżały ciała przyjaciół, rodziców, tamtych napastników i… ujrzałem Gisę. Okazało się, że nie żyła, a to ja ją zabiłem. Reszta watahy, była na tyle zdziwiona, zniesmaczona i przestraszona, że mnie wyrzucili. Trafiłem tutaj, lecz stałem się zupełnie kimś innym.
Inne zdjęcia: -
Właściciel: Anwarunya

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz