- Oj... daj spokój! -
warknąłem i spojrzałem na waderę. - Dziewczyny nie powinny być takie natarczywe.
Poza tym, kiedyś twoja wścibskość cię zgubi i wtedy wspomnisz moje słowa.
Wadera fuknęła w moją stronę, a ja się uśmiechnąłem do
samego siebie. Nigdy jeszcze nie
spotkałem się z waderą, o takim nietypowym charakterze. Spojrzałem na moją
łapę. Była teraz niedbale zabandażowana.
Bandaż mocno ociekał krwią. Skrzywiłem się. Po jaką ja cholerę walczyłem z tym
wilkiem!? Nie, nie chodzi tu o waderę. Był to zupełnie nieznany mi basior z
innej watahy. Zaatakował mnie, a ja, zamiast go zwyczajnie zabić, bawiłem się z
nim. Top był debilny ruch. Zrobiłem krok do przodu i poczułem przeszywający
ból. Uśmiechnąłem się jednak i ruszyłem dalej, lekko kulejąc. Kątem oka spostrzegłem, że brązowa wadera
imieniem Aurora stoi nadal w miejscu. Uśmiechnąłem się do niej i powiedziałem:
- To idziesz?
Wadera jakby podniosła się na duchu i skoczyła w moją
stronę. Chwilkę potem znaleźliśmy się przed jaskinią medyka. Aurora nie miała
pojęcia, dlaczego. Nie chciałem jej denerwować.
- Muszę iść opatrzyć łapę. Ty tutaj czekaj i pod żadnym
pozorem nie waż mi się wałęsać po watasze!
- To... powiesz mi? - zapytała nagle.
Uśmiechnąłem się w jej stronę i powiedziałem:
- Pogadamy wieczorem. Na razie będę musiał przedstawić cię
Sawie i Reedowi. - po czym wszedłem do środka.
(Aurorko? ^^)