sobota, 19 listopada 2016

Od Wenz c.d Amadeus

Szłam z Hatterą trzymając ostrze "w pogotowiu".
-Fajne cacko , a tamten kim był ?
Zaczeła.
-Czubkiem , nic nie wartym niewyżytym raczej.
Właśnie złamałam pazur.
-Jestem jedyną wadera ktora nie ma świt=ra na temet strojenia sie swojej urody.
-nie jedyną , ja też taka jestem.Chyba po matce.To co widziałaś wcześniej , to nauczylaam sie od matki , od ojca mam inne popisy.
"Wywaliła" język usmiechając się.
* * * * * * * * * *
obudzilam się jak zawsze tam dzie zawsze.
-Głodna jestem.Zajączu , kici-kici sniadanko !
Wołałam.
W krzakach włóczyłsię Emciu.
-Witaj Emciu-zaczełam-Widze że coś upoowałeś.
-Nie wiem skąd znasz moje imię , istoto której nie znałem.
Aha ciekawostko ktorej o nm nie znałam: kabareciarz jest z niego.
-Aha, it's me Wenz.
-Masz czarne futro , Wenz ma białe.
obejrzałam się : miał racje.
-JEZUS MARIA W CO JA SIE ZMIENIŁAM ?!
-Wenz ? Tylko ty sie tak drzesz to musisz byc ty !
Rzucił mi się na szyję.
-No co ty nie powiesz.Wiesz ?
Jako że mialam jako "Wenz w pieerwszej formie" dłuższe łapy byłam tak samo wysoko jak zawsze.Emek i tak byl wyższy.
-Nie wiem co się stało...ale tez jest dobrze ?
-nawet lepiej niz dobrze.
Ten komplement mnie zarumienił.
<Really ? Thx Emciu>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz