niedziela, 31 stycznia 2016

Od. Możana c.ed Aurory



- Oj...  daj spokój! - warknąłem i spojrzałem na waderę. - Dziewczyny nie powinny być takie natarczywe. Poza tym, kiedyś twoja wścibskość cię zgubi i wtedy wspomnisz moje słowa.
Wadera fuknęła w moją stronę, a ja się uśmiechnąłem do samego siebie.  Nigdy jeszcze nie spotkałem się z waderą, o takim nietypowym charakterze. Spojrzałem na moją łapę. Była teraz  niedbale zabandażowana. Bandaż mocno ociekał krwią. Skrzywiłem się. Po jaką ja cholerę walczyłem z tym wilkiem!? Nie, nie chodzi tu o waderę. Był to zupełnie nieznany mi basior z innej watahy. Zaatakował mnie, a ja, zamiast go zwyczajnie zabić, bawiłem się z nim. Top był debilny ruch. Zrobiłem krok do przodu i poczułem przeszywający ból. Uśmiechnąłem się jednak i ruszyłem dalej, lekko kulejąc.  Kątem oka spostrzegłem, że brązowa wadera imieniem Aurora stoi nadal w miejscu. Uśmiechnąłem się do niej i powiedziałem:
- To idziesz?
Wadera jakby podniosła się na duchu i skoczyła w moją stronę. Chwilkę potem znaleźliśmy się przed jaskinią medyka. Aurora nie miała pojęcia, dlaczego. Nie chciałem jej denerwować.
- Muszę iść opatrzyć łapę. Ty tutaj czekaj i pod żadnym pozorem nie waż mi się wałęsać po watasze!
- To... powiesz mi? - zapytała nagle.
Uśmiechnąłem się w jej stronę i powiedziałem:
- Pogadamy wieczorem. Na razie będę musiał przedstawić cię Sawie i Reedowi. - po czym wszedłem do środka.
(Aurorko? ^^)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz