niedziela, 23 października 2016

Od Tyks

Z grubsza - to by było na tyle. Śmierć Sawy, odejście kilku członków, i to tylko dlatego, że teraz ja mam poprowadzić to wszystko. To jest jakieś zryte, naprawdę. Usiadłam na pobliskim pniu. Zaczęłam obserwować odchodzącego Raven'a. Tyle watah posiada nowych członków, a u nas - staży odchodzą, a nowej krwi jak nie było, tak nie ma. Obok mnie przycupnął Shadow. Spojrzał na mnie spokojnie i mruknął:
- To dopiero nowy początek.
Spojrzałam na niego ponuro. Zeszła z pniaka. Zaczęłam iść. Byle jak najdalej od tego miejsca. Napotkałam Reeda. Pytał się mnie, co tutaj robię. Odparłam jedynie, aby mi teraz nie przeszkadzano i wyruszyłam powolnym krokiem w stronę wodospadu. Wzięłam łyk. Pierwszy. Drugi. Trzeci. Żebym się zaraz nie upiła, jak smok z tej wiejskiej legendy. Zamknęłam oczy. Słońce zaczęło powoli zachodzić. Świst. Zerwałam się z ziemi. Zaczęłam warczeć. Ktoś tu był. Nagle - strzała. Wbiła się zaraz obok mojego lewego rogu.
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz