Cóż... Tego nie można było nazwać niespodzianką. Niespodzianka jest
wtedy, kiedy wdepniesz w kałużę, albo wytropisz dodatkowego królika. A
to było... Wykraczające daleko poza skalę niespodzianki.
Nie miał zamiaru robić jej wyrzutów za zatajenie przed nim znaczenia
run, nawet gdyby nie ten napad miałby zmarnować kilka następnych dni,
tygodni, albo o wiele, wiele więcej czasu na bezcelowe szukanie
podobnych symboli. Przez chwilę też rozważał czy po prostu stąd nie
wyjść i trzymać się z daleka od Bety, ale skarcił siebie za tą myśl
podwójnie. Po pierwsze wiecznie unikanie kogoś, z kim się żyje, jest
niemożliwe, tym bardziej jeśli rangą stoi zaraz po Alfie. A po drugie
byłoby to nie tyle nietaktowne, co po prostu egoistyczne, nawet jak na
niego. Wskoczył na półkę skalną, gdzie kuliła się wadera i zrobił kilka
kroków w jej kierunku. Zatrzymał się jednak w bezpiecznej odległości,
nie chciał żeby robiła z nim to, co przed chwilą ze skałą. Pazury i zęby
są w porządku, ale nie kiedy zatapiają ci się w ciało.
Nie odezwał się. Pytanie czy wszystko w porządku mogłoby zabrzmieć
okrutnie. Ale milczenie też nie było dobrą oznaką. Chyba powinien
zostawić ją samą.
- Na mnie już pora - jedynie na takie krótkie sformułowanie było go
teraz stać. - Jeśli będziesz czegoś potrzebować, to śmiało możesz
przyjść do mnie. Nie obiecuję, że pomogę, ale... Postaram się.
Nyks w odpowiedzi mruknęła coś niezrozumiałego, a Chepri nie prosząc, by
powtórzyła, zeskoczył na dół i wyszedł z jaskini. Kiedy znalazł się na
zewnątrz pokręcił jeszcze tylko głową z grymasem i ruszył w stronę
swojej jaskini.
I znów to robisz. Zobowiązujesz się.
Minęło kilka dni, w ciągu których nic specjalnego się nie wydarzyło.
Rozmowa z Alfą, krótka, organizacyjna. Dwa wspólne polowania i
zacieśnianie więzów z nową rodziną, choć polegało to raczej na
uprzejmym, formalnym spędzeniu paru krótkich chwil z napastującym go
wilkiem, dłuższych, jeśli był nachalny, i szukaniu zacisznego miejsca.
Powoli zaczynał też orientować się w terenie. Wiedział już gdzie może
uciec przed męczącymi uprzejmościami, gdzie zapolować czy gdzie przy
czymś pomóc, kiedy przychodziły te wielkie chwile pokazywania, że nie
jest się darmozjadem.
W ciągu tego czasu ani razu nie widział Nyks. Choć wcale nie próbował
jej szukać albo wręcz przeciwnie, ukrywać się. Taki stan rzeczy
najwyraźniej powstał tylko i wyłącznie z jej inicjatywy. Raz nawet
rozważał czy nie zajrzeć do jaskini przy strumieniu, ale uznał, że skoro
jeszcze na nią nie wpadł, to znaczy, że wadera nie ma ochoty się z nim
teraz spotkać. Sytuacja nieco zmieniła się następnego dnia, kiedy po
polowaniu z dwoma innymi wilkami, których imiona mu umknęły, usłyszał
jakieś napomknięcie o Nyks. Jak widać nie tylko jego unikała. Nie żeby
go to dziwiło. Czułby się bardziej zdezorientowany gdyby nagle stała się
duszą towarzystwa, a tak przynajmniej mógł uznać jej zachowanie za
normalne, jak beznadziejnie by to nie brzmiało.
Po południu dostał jeszcze jedno wezwania od Alfy. Nie miał pojęcia, czy
ma się czuć jak wiecznie potrzebujący niańczenia szczeniak czy jakiś
złoczyńca, że głowa watahy cały czas go o coś wypytuje, ale bez cienia
sprzeciwu stawił się na spotkanie. Znowu formalności, jakby miało go to
zdziwić. Kiedy wychodził z jej jaskini ujrzał znajomą waderę. Spojrzenia
Chepriego i Nyks spotkały się na krótki moment, choć ani z jednego, ani
z drugiego nie dało się nic wyczytać. Minęła go i zniknęła w głębi
jamy. Wilk przeszedł jeszcze kilka kroków, tak, żeby wyjść na zewnątrz,
po czym zatrzymał się. W sumie nawet się nie przywitał. Postanowił, że
na nią poczeka.
Nyks?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz