piątek, 16 października 2015

Od. Chepirego cd. Nyks

Cóż... Tego nie można było nazwać niespodzianką. Niespodzianka jest wtedy, kiedy wdepniesz w kałużę, albo wytropisz dodatkowego królika. A to było... Wykraczające daleko poza skalę niespodzianki.
Nie miał zamiaru robić jej wyrzutów za zatajenie przed nim znaczenia run, nawet gdyby nie ten napad miałby zmarnować kilka następnych dni, tygodni, albo o wiele, wiele więcej czasu na bezcelowe szukanie podobnych symboli. Przez chwilę też rozważał czy po prostu stąd nie wyjść i trzymać się z daleka od Bety, ale skarcił siebie za tą myśl podwójnie. Po pierwsze wiecznie unikanie kogoś, z kim się żyje, jest niemożliwe, tym bardziej jeśli rangą stoi zaraz po Alfie. A po drugie byłoby to nie tyle nietaktowne, co po prostu egoistyczne, nawet jak na niego. Wskoczył na półkę skalną, gdzie kuliła się wadera i zrobił kilka kroków w jej kierunku. Zatrzymał się jednak w bezpiecznej odległości, nie chciał żeby robiła z nim to, co przed chwilą ze skałą. Pazury i zęby są w porządku, ale nie kiedy zatapiają ci się w ciało.
Nie odezwał się. Pytanie czy wszystko w porządku mogłoby zabrzmieć okrutnie. Ale milczenie też nie było dobrą oznaką. Chyba powinien zostawić ją samą.
- Na mnie już pora - jedynie na takie krótkie sformułowanie było go teraz stać. - Jeśli będziesz czegoś potrzebować, to śmiało możesz przyjść do mnie. Nie obiecuję, że pomogę, ale... Postaram się.
Nyks w odpowiedzi mruknęła coś niezrozumiałego, a Chepri nie prosząc, by powtórzyła, zeskoczył na dół i wyszedł z jaskini. Kiedy znalazł się na zewnątrz pokręcił jeszcze tylko głową z grymasem i ruszył w stronę swojej jaskini.
I znów to robisz. Zobowiązujesz się.

Minęło kilka dni, w ciągu których nic specjalnego się nie wydarzyło. Rozmowa z Alfą, krótka, organizacyjna. Dwa wspólne polowania i zacieśnianie więzów z nową rodziną, choć polegało to raczej na uprzejmym, formalnym spędzeniu paru krótkich chwil z napastującym go wilkiem, dłuższych, jeśli był nachalny, i szukaniu zacisznego miejsca. Powoli zaczynał też orientować się w terenie. Wiedział już gdzie może uciec przed męczącymi uprzejmościami, gdzie zapolować czy gdzie przy czymś pomóc, kiedy przychodziły te wielkie chwile pokazywania, że nie jest się darmozjadem.
W ciągu tego czasu ani razu nie widział Nyks. Choć wcale nie próbował jej szukać albo wręcz przeciwnie, ukrywać się. Taki stan rzeczy najwyraźniej powstał tylko i wyłącznie z jej inicjatywy. Raz nawet rozważał czy nie zajrzeć do jaskini przy strumieniu, ale uznał, że skoro jeszcze na nią nie wpadł, to znaczy, że wadera nie ma ochoty się z nim teraz spotkać. Sytuacja nieco zmieniła się następnego dnia, kiedy po polowaniu z dwoma innymi wilkami, których imiona mu umknęły, usłyszał jakieś napomknięcie o Nyks. Jak widać nie tylko jego unikała. Nie żeby go to dziwiło. Czułby się bardziej zdezorientowany gdyby nagle stała się duszą towarzystwa, a tak przynajmniej mógł uznać jej zachowanie za normalne, jak beznadziejnie by to nie brzmiało.
Po południu dostał jeszcze jedno wezwania od Alfy. Nie miał pojęcia, czy ma się czuć jak wiecznie potrzebujący niańczenia szczeniak czy jakiś złoczyńca, że głowa watahy cały czas go o coś wypytuje, ale bez cienia sprzeciwu stawił się na spotkanie. Znowu formalności, jakby miało go to zdziwić. Kiedy wychodził z jej jaskini ujrzał znajomą waderę. Spojrzenia Chepriego i Nyks spotkały się na krótki moment, choć ani z jednego, ani z drugiego nie dało się nic wyczytać. Minęła go i zniknęła w głębi jamy. Wilk przeszedł jeszcze kilka kroków, tak, żeby wyjść na zewnątrz, po czym zatrzymał się. W sumie nawet się nie przywitał. Postanowił, że na nią poczeka.

Nyks?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz