środa, 7 października 2015

Od. Chepiego cd. Nyks


Może to głupie, ale chciało mu się śmiać. Co jak co, ale jakby sytuacja nie była poważna, z boku wyglądało to komicznie. Podbiegł do krawędzi niewielkiej szczeliny i spojrzał w dół. Miał nadzieję zastać tam przytomną waderę, ale się przeliczył. Kręcąc głową, zaparł się przednią łapą o przeciwległą ścianę, a drugą starał się sięgnąć po bezwładne ciało Nyks, dopomagając sobie pyskiem. Po dłuższej chwili i kilku bezowocnych próbach, a nawet niebezpiecznemu wygięciu łapy, udało mu się dosięgnąć jej futra i wygramolić jakoś z dziury.
Problem pojawił się teraz, kiedy nie miał zielonego pojęcia, jak powinien w zaistniałej sytuacji postąpić.
- Nyks? - zaczął trochę niepewnie, szturchając ją delikatnie. Wcale nie zaskoczył go brak odpowiedzi. Trącił ją nieco mocniej, a kiedy to nie pomogło, chciał spróbować po raz kolejny, ale skarcił się szybko. Jeżeli coś złamała, to może tylko pogorszyć jej stan.
Plusk kamyka wpadającego do strumienia przypomniał mu, że znajdują się nad wodą. Zmierzył nieprzytomną wilczycę bacznym spojrzeniem, jakby podejrzewał ją o symulowanie, po czym powolnym krokiem zbliżył się do strumienia. Rzucił jej ostatnie spojrzenie, z nadzieją, że jednak nie będzie musiał tego robić, ale kiedy Nyks nawet nie drgnęła, westchnął i chlusnął w nią wodą.

Nyks?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz