Pilnowałem w świetle księżyca terenów watahy.Zaciekawiła mnie bardzo
rychła, normalna jaskinia, z której było widać oswietlenie.Weszłem tam.
-Łu....Długa dość jest, szczerze mówiąc.
Poczułem przyjemny wiatr i zauważyłem dającą trochę po oczach
żarówkę.Światło było dość mocne żeby zauważyć tam wilka, ale też dość
mętne żebym nie mógł stwierdzić kto to jest.
-Kim jesteś ? Mam broń...I nie zawacham się jej użyć !
Krzyknąłem odważnie.
W świetle coraz wyraźniej widziałem wilka.Wydawał się znajomy...A może znajoma...?...
<Kim jesteś ?>
czwartek, 29 grudnia 2016
sobota, 19 listopada 2016
Od Wenz c.d Amadeus
Szłam z Hatterą trzymając ostrze "w pogotowiu".
-Fajne cacko , a tamten kim był ?
Zaczeła.
-Czubkiem , nic nie wartym niewyżytym raczej.
Właśnie złamałam pazur.
-Jestem jedyną wadera ktora nie ma świt=ra na temet strojenia sie swojej urody.
-nie jedyną , ja też taka jestem.Chyba po matce.To co widziałaś wcześniej , to nauczylaam sie od matki , od ojca mam inne popisy.
"Wywaliła" język usmiechając się.
* * * * * * * * * *
obudzilam się jak zawsze tam dzie zawsze.
-Głodna jestem.Zajączu , kici-kici sniadanko !
Wołałam.
W krzakach włóczyłsię Emciu.
-Witaj Emciu-zaczełam-Widze że coś upoowałeś.
-Nie wiem skąd znasz moje imię , istoto której nie znałem.
Aha ciekawostko ktorej o nm nie znałam: kabareciarz jest z niego.
-Aha, it's me Wenz.
-Masz czarne futro , Wenz ma białe.
obejrzałam się : miał racje.
-JEZUS MARIA W CO JA SIE ZMIENIŁAM ?!
-Wenz ? Tylko ty sie tak drzesz to musisz byc ty !
Rzucił mi się na szyję.
-No co ty nie powiesz.Wiesz ?
Jako że mialam jako "Wenz w pieerwszej formie" dłuższe łapy byłam tak samo wysoko jak zawsze.Emek i tak byl wyższy.
-Nie wiem co się stało...ale tez jest dobrze ?
-nawet lepiej niz dobrze.
Ten komplement mnie zarumienił.
<Really ? Thx Emciu>
-Fajne cacko , a tamten kim był ?
Zaczeła.
-Czubkiem , nic nie wartym niewyżytym raczej.
Właśnie złamałam pazur.
-Jestem jedyną wadera ktora nie ma świt=ra na temet strojenia sie swojej urody.
-nie jedyną , ja też taka jestem.Chyba po matce.To co widziałaś wcześniej , to nauczylaam sie od matki , od ojca mam inne popisy.
"Wywaliła" język usmiechając się.
* * * * * * * * * *
obudzilam się jak zawsze tam dzie zawsze.
-Głodna jestem.Zajączu , kici-kici sniadanko !
Wołałam.
W krzakach włóczyłsię Emciu.
-Witaj Emciu-zaczełam-Widze że coś upoowałeś.
-Nie wiem skąd znasz moje imię , istoto której nie znałem.
Aha ciekawostko ktorej o nm nie znałam: kabareciarz jest z niego.
-Aha, it's me Wenz.
-Masz czarne futro , Wenz ma białe.
obejrzałam się : miał racje.
-JEZUS MARIA W CO JA SIE ZMIENIŁAM ?!
-Wenz ? Tylko ty sie tak drzesz to musisz byc ty !
Rzucił mi się na szyję.
-No co ty nie powiesz.Wiesz ?
Jako że mialam jako "Wenz w pieerwszej formie" dłuższe łapy byłam tak samo wysoko jak zawsze.Emek i tak byl wyższy.
-Nie wiem co się stało...ale tez jest dobrze ?
-nawet lepiej niz dobrze.
Ten komplement mnie zarumienił.
<Really ? Thx Emciu>
poniedziałek, 7 listopada 2016
Od Wenz "Smok"
Weszłam do tajemniczej jaskini z której było słuchać dźwięki....ryku.
Nie dowiedziałam własnym oczom jeśli znalazłam tam mechanicznego smoka....zaraz zaraz...SMOKA ?!
Mia uszkodzone łapy i skrzydło.
-Halo...?
Znałam się na konstruowaniu i naprawianiu takich rzeczy.
Wymieniłem kółka , naprawiłam skrzydło i łapy...itd.
Smok mu się skłonił jak by chciałam podziękować.
Wtedy stało się coś niezwykłego : rosbłysł i zamienił się w skeleton dragon.
Taaaaa...nie miał na sobie łuski tylko szkielet który wyglądał jak prawdziwy był mechaniczny tylko części mechaniczne są niewidzialne widzę je chyba tylko ja...inni woidzą żywy szkielet smoka.
-Teraz będziesz nazywał się....eeee...Sheletor (czytaj : Szejletor).Będziesz moim towarzyszem , nie jesteś jedynym smokiem w watasze.
Pplecieluśmy prosto na tereny watahy.Zaczęłam zmieniać się w NaturalForm bo już był świt.
-Natural form jestem w dzień.W nocy i ciemności wyglądam inaczej.
Uśmiechnęła się do niego.
-Lecimy się pchwaluć i poszpanować ? No dobra nie spałam całą noc a Ty wyłeś z bólu.Chodź spać.
<Nyks ! Fragonia ! Emek ! Shi ! Shadow ! Mam smoka ! >
Nie dowiedziałam własnym oczom jeśli znalazłam tam mechanicznego smoka....zaraz zaraz...SMOKA ?!
Mia uszkodzone łapy i skrzydło.
-Halo...?
Znałam się na konstruowaniu i naprawianiu takich rzeczy.
Wymieniłem kółka , naprawiłam skrzydło i łapy...itd.
Smok mu się skłonił jak by chciałam podziękować.
Wtedy stało się coś niezwykłego : rosbłysł i zamienił się w skeleton dragon.
Taaaaa...nie miał na sobie łuski tylko szkielet który wyglądał jak prawdziwy był mechaniczny tylko części mechaniczne są niewidzialne widzę je chyba tylko ja...inni woidzą żywy szkielet smoka.
-Teraz będziesz nazywał się....eeee...Sheletor (czytaj : Szejletor).Będziesz moim towarzyszem , nie jesteś jedynym smokiem w watasze.
Pplecieluśmy prosto na tereny watahy.Zaczęłam zmieniać się w NaturalForm bo już był świt.
-Natural form jestem w dzień.W nocy i ciemności wyglądam inaczej.
Uśmiechnęła się do niego.
-Lecimy się pchwaluć i poszpanować ? No dobra nie spałam całą noc a Ty wyłeś z bólu.Chodź spać.
<Nyks ! Fragonia ! Emek ! Shi ! Shadow ! Mam smoka ! >
Od Amadeusa
Szkłem bez celu.Tak po prostu , węsząc za czymś
...nowym.
Mam bardzo dobry słuch i usłyszałem szybkie oddychanie wadery i denerwowanie się basiora.
-Halo ? Kim jesteś ? Gdzie jesteś ?! Pokaż się !
-Stól dziób ! oni tu są idioto !
Usłyszałem.
-Shadow , opanuj proszę nerwy , to nic nie pomoże.
To akurat był przyjazny , znajomy głos wadery.
<Wenz ? Wyjdź za mnie zostaw Shadowa !>
...nowym.
Mam bardzo dobry słuch i usłyszałem szybkie oddychanie wadery i denerwowanie się basiora.
-Halo ? Kim jesteś ? Gdzie jesteś ?! Pokaż się !
-Stól dziób ! oni tu są idioto !
Usłyszałem.
-Shadow , opanuj proszę nerwy , to nic nie pomoże.
To akurat był przyjazny , znajomy głos wadery.
<Wenz ? Wyjdź za mnie zostaw Shadowa !>
sobota, 5 listopada 2016
Amadeus
Imię: Amedeus głupie imię...
Ksywka: Emek
Płeć:basior
Wiek: 5 lat
Rasa: wilk magii
Charakter: miły , silny , kulturalny , więcej nie powiem sam/a sie przekonasz...
Ring: Omega
Stanowisko: dowódca polowań
Rodzina: nie znałem
Partner:Kocham się w Wenz
Potomstwo: kiedyś może...
Żywioł: magia , mrok , wiatr
Moce: związane ż żywiołami
Historia:To jego słodka tajemnica
Inne zdjęcia:
z kochaną Wenz
w obronie Wenz
Właściciel: PsychePl
Jaskinia: nie mam sorki...
poniedziałek, 24 października 2016
Od Wenz Do Shadowa
Szlajałam się w promieniach księżyca,bięgnąc kręcił mi się ogon jak jakiemuś psowi a ja żadnym rzecz jasna psem nie jestem.
-Jeśli już to kitsune.Zenko.
Powiedział na glos do siebie z przymkniętymi oczami na gałęzi dębu.
-Zenko ? Po twoim temperamencie myślałem że Yako.O ile wiem albo piętam co to znaczy.Lisie.
Przez chwilę myślałam że to Liseł,ale nie.
Podniosłam łeb.
-Jestem Shadow.Ty...Wenz ? Pewnie...
-Jasne.
Usłyszałam podśpiewy i szukanie o ziemię strzelby.
-Słyszy...
Chciałam powiedzieć , nie zdążyłam.Shadow szybko wykopał dół przy drzewie.Weszliśmy tam a ja otwór zakryłam kamieniem używając mocy lewitacji.
Ludzie...?
Zapytałam.
-Tak.I ch nie obchodzą lisy , sarmy , jelenie ptaki , rysie...tylko wilki.
<ZnalaŁam się w koszmarze...czy wyjdziemy z tego cało?>
-Jeśli już to kitsune.Zenko.
Powiedział na glos do siebie z przymkniętymi oczami na gałęzi dębu.
-Zenko ? Po twoim temperamencie myślałem że Yako.O ile wiem albo piętam co to znaczy.Lisie.
Przez chwilę myślałam że to Liseł,ale nie.
Podniosłam łeb.
-Jestem Shadow.Ty...Wenz ? Pewnie...
-Jasne.
Usłyszałam podśpiewy i szukanie o ziemię strzelby.
-Słyszy...
Chciałam powiedzieć , nie zdążyłam.Shadow szybko wykopał dół przy drzewie.Weszliśmy tam a ja otwór zakryłam kamieniem używając mocy lewitacji.
Ludzie...?
Zapytałam.
-Tak.I ch nie obchodzą lisy , sarmy , jelenie ptaki , rysie...tylko wilki.
<ZnalaŁam się w koszmarze...czy wyjdziemy z tego cało?>
niedziela, 23 października 2016
Od Tyks
Z grubsza - to by było na tyle. Śmierć Sawy, odejście kilku członków, i to tylko dlatego, że teraz ja mam poprowadzić to wszystko. To jest jakieś zryte, naprawdę. Usiadłam na pobliskim pniu. Zaczęłam obserwować odchodzącego Raven'a. Tyle watah posiada nowych członków, a u nas - staży odchodzą, a nowej krwi jak nie było, tak nie ma. Obok mnie przycupnął Shadow. Spojrzał na mnie spokojnie i mruknął:
- To dopiero nowy początek.
Spojrzałam na niego ponuro. Zeszła z pniaka. Zaczęłam iść. Byle jak najdalej od tego miejsca. Napotkałam Reeda. Pytał się mnie, co tutaj robię. Odparłam jedynie, aby mi teraz nie przeszkadzano i wyruszyłam powolnym krokiem w stronę wodospadu. Wzięłam łyk. Pierwszy. Drugi. Trzeci. Żebym się zaraz nie upiła, jak smok z tej wiejskiej legendy. Zamknęłam oczy. Słońce zaczęło powoli zachodzić. Świst. Zerwałam się z ziemi. Zaczęłam warczeć. Ktoś tu był. Nagle - strzała. Wbiła się zaraz obok mojego lewego rogu.
<Ktoś?>
- To dopiero nowy początek.
Spojrzałam na niego ponuro. Zeszła z pniaka. Zaczęłam iść. Byle jak najdalej od tego miejsca. Napotkałam Reeda. Pytał się mnie, co tutaj robię. Odparłam jedynie, aby mi teraz nie przeszkadzano i wyruszyłam powolnym krokiem w stronę wodospadu. Wzięłam łyk. Pierwszy. Drugi. Trzeci. Żebym się zaraz nie upiła, jak smok z tej wiejskiej legendy. Zamknęłam oczy. Słońce zaczęło powoli zachodzić. Świst. Zerwałam się z ziemi. Zaczęłam warczeć. Ktoś tu był. Nagle - strzała. Wbiła się zaraz obok mojego lewego rogu.
<Ktoś?>
sobota, 15 października 2016
Od Sawy
Od kilku dni byłam nie spokojna. Niepoprawiało nie humoru dziwne zachowanie Shadowa. Od dwóch dni, gdy tylko mnie widział jeszcze szybciej znikał. Krążyłam po terenach bez celu. Jeśli dowódca Wików Apokalipsy ma tajemnicę, jest ona na pewno nie przyjemna.
-Jesteś teraz łatwym celem-odezwał się głos nade mną , a ja podskoczyłam ze strachu.
Na gałęzi drzewa siedział nie kto inny, tylko właśnie Shadow.
-Czy ty masz kota w rodzinie? Dużo czasu spędzasz na drzewach.
-Tu się najlepiej myśli.
-A nad czym tak się zastanawiasz?
Zeskoczył z drzewa i stanął przedemną.
-Wiesz, że widzę jeden etap życia. Śmierć. Ostatnio znowu to widziałem, tylko tym razem jednego z członków naszej watahy. A dokładnie...-wziął głęboki wdech.-Twoją.
Świat zatrzymał się na chwilę. Czy on właśnie powiedział, że umrę. Jak to możliwe? Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić.
-Kiedy i jak?
-Za dwa dni. Spotkasz młodą wilczycę z młodymi, atakowaną przez jakiegoś wilka. Staniesz w jej obronie.
-Ocalę ją?
-Tak.
-Mam jedną prośbę, nie mów nic Reedowi. Znasz go. Działa zbyt impulsywnie.
Zawołałam Reeda i Tyks do swojej jaskini.
-Słuchajcie, musimy coś ustalić. Chodzi o przejęcie watahy po mojej śmierci.
-Optymistka -pychnął Reed.
-Realistka. Chcę mieć wszystko zaplanowane, abyście później nie mieli problemu. Reed, kiedy tylko zakładaliśmy watahę, od razu powiedziałeś, że alfą nie zostaniesz. Dalej to utrzymujesz?
-Tak, byłby ze mnie słaby alfa.
-Dobrze, szanuję twoje zdanie. W takim razie drugą osobą, która według mnie nadaje się na to stanowisko to ty, Tyks. Wychowałaś się tu i znasz to miejsce równie doskonale jak ja, czy Reed. Zgadzasz się?
-Oczywiście, z przyjemnością.
-To dobrze.
-Sawa, czy coś się stało?
-Nie, wszystko w porządku.
Następne dwa dni starałam się spędzać czas z bliskimi. Aż nadszedł ten dzień. Szłam lasem, gdy ujrzałam wyczerpaną, ranną wilczycę broniącą dwójkę szczeniąt przed wielkim czarnym wikiem. Śmierci nie da się oszukać. Wbiegłam pomiędzy walczące wilki rzucając się na basiora. Oboje odnieśliśmy wiele ran. W końcu wgryzłam się ostatkiem sił w jego gardło, lecz on przeciął mi pazurami gardło. Opadłam na ziemię, czując jak krew tworzy wielką kałużę, a oczy powoli zaczęły się zamykać...To koniec...
-Jesteś teraz łatwym celem-odezwał się głos nade mną , a ja podskoczyłam ze strachu.
Na gałęzi drzewa siedział nie kto inny, tylko właśnie Shadow.
-Czy ty masz kota w rodzinie? Dużo czasu spędzasz na drzewach.
-Tu się najlepiej myśli.
-A nad czym tak się zastanawiasz?
Zeskoczył z drzewa i stanął przedemną.
-Wiesz, że widzę jeden etap życia. Śmierć. Ostatnio znowu to widziałem, tylko tym razem jednego z członków naszej watahy. A dokładnie...-wziął głęboki wdech.-Twoją.
Świat zatrzymał się na chwilę. Czy on właśnie powiedział, że umrę. Jak to możliwe? Wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić.
-Kiedy i jak?
-Za dwa dni. Spotkasz młodą wilczycę z młodymi, atakowaną przez jakiegoś wilka. Staniesz w jej obronie.
-Ocalę ją?
-Tak.
-Mam jedną prośbę, nie mów nic Reedowi. Znasz go. Działa zbyt impulsywnie.
Zawołałam Reeda i Tyks do swojej jaskini.
-Słuchajcie, musimy coś ustalić. Chodzi o przejęcie watahy po mojej śmierci.
-Optymistka -pychnął Reed.
-Realistka. Chcę mieć wszystko zaplanowane, abyście później nie mieli problemu. Reed, kiedy tylko zakładaliśmy watahę, od razu powiedziałeś, że alfą nie zostaniesz. Dalej to utrzymujesz?
-Tak, byłby ze mnie słaby alfa.
-Dobrze, szanuję twoje zdanie. W takim razie drugą osobą, która według mnie nadaje się na to stanowisko to ty, Tyks. Wychowałaś się tu i znasz to miejsce równie doskonale jak ja, czy Reed. Zgadzasz się?
-Oczywiście, z przyjemnością.
-To dobrze.
-Sawa, czy coś się stało?
-Nie, wszystko w porządku.
Następne dwa dni starałam się spędzać czas z bliskimi. Aż nadszedł ten dzień. Szłam lasem, gdy ujrzałam wyczerpaną, ranną wilczycę broniącą dwójkę szczeniąt przed wielkim czarnym wikiem. Śmierci nie da się oszukać. Wbiegłam pomiędzy walczące wilki rzucając się na basiora. Oboje odnieśliśmy wiele ran. W końcu wgryzłam się ostatkiem sił w jego gardło, lecz on przeciął mi pazurami gardło. Opadłam na ziemię, czując jak krew tworzy wielką kałużę, a oczy powoli zaczęły się zamykać...To koniec...
***
Nową alfą zostaje Tyks
czwartek, 13 października 2016
Ogłoszenie
Witajcie, z tej strony wasz nie odpowiedzialna alfa Sawa.
Chociaż nie powinnam się tytułować alfą. Piszę do was, aby rozjaśnić kilka spraw.
Po pierwsze co tak właściwie się ze mną stało. Nie wiem, czy Reed wspominał, ale od roku walczę z chorobą i jak na razie idzie mi to słabo. Do tego mam mało czasu, w zasadzie na wyszystko, a co dopiero na prowadzenie watahy. Wszystko to prowadzi do tego, że muszę zrezygnować z tej funkcji.
I tu druga sprawa, którą chcę poruszyć. Na tę chwilę, nie wiem czy ktoś przejmie watahę. Reed, powiedział, że zawsze służy pomocą, ale sam nie podejmie się bycia alfą. O dalszych losach watahy dowiecie się, z mojego ostatniego opowiadania, które pojawi się w przeciągu kilku dni.
Pozdrawiam
Sawa
Chociaż nie powinnam się tytułować alfą. Piszę do was, aby rozjaśnić kilka spraw.
Po pierwsze co tak właściwie się ze mną stało. Nie wiem, czy Reed wspominał, ale od roku walczę z chorobą i jak na razie idzie mi to słabo. Do tego mam mało czasu, w zasadzie na wyszystko, a co dopiero na prowadzenie watahy. Wszystko to prowadzi do tego, że muszę zrezygnować z tej funkcji.
I tu druga sprawa, którą chcę poruszyć. Na tę chwilę, nie wiem czy ktoś przejmie watahę. Reed, powiedział, że zawsze służy pomocą, ale sam nie podejmie się bycia alfą. O dalszych losach watahy dowiecie się, z mojego ostatniego opowiadania, które pojawi się w przeciągu kilku dni.
Pozdrawiam
Sawa
środa, 12 października 2016
Od. Wenz c.d Shi-chan
Po zapoznaniu się z Sawą byłam już...prawowitym członkiem watahy.Czyli ,
mogłam sobie łazić gdzie chce jak chce i tak dalej.I... Właśnie wlazłam
z kałuże zającowatej krwi , no właśnie
"zającowatej".
Jeleń ! -Powiedziałam do siebie- Nie ma jak porządnie zapolować...
Upolowałam jak się nauczyłam : w krzakach , z wyszczerzonymi kłami i pazurami... i mocą czasu.
.
Ogłuszyłam Jelenia moją mocą i oślepiłam.
Już miałam zaskoczyć jeśli zaskoczyła też na niego inna wadera.
Hę ? Ktoś ty ?
Zapytałam.
-Widocznie polowaliśmy na jednego Jelenia...
Shi-Chan jestem.Wilk apokalipsy.Jak Raven ty ?
Szybko gadała.
-Tak to prawda.Nazywam się Wenz.Trzy żywioły , Nowa , Krzyżówka wilka natury z wilkiem magii.
Odpłaciłam jej tym samym.
Po chwili patrzenia się na siebie zaczęliśmy się chihrać i rżyć jak konie do bata.
"zającowatej".
Jeleń ! -Powiedziałam do siebie- Nie ma jak porządnie zapolować...
Upolowałam jak się nauczyłam : w krzakach , z wyszczerzonymi kłami i pazurami... i mocą czasu.

Ogłuszyłam Jelenia moją mocą i oślepiłam.
Już miałam zaskoczyć jeśli zaskoczyła też na niego inna wadera.
Hę ? Ktoś ty ?
Zapytałam.
-Widocznie polowaliśmy na jednego Jelenia...
Shi-Chan jestem.Wilk apokalipsy.Jak Raven ty ?
Szybko gadała.
-Tak to prawda.Nazywam się Wenz.Trzy żywioły , Nowa , Krzyżówka wilka natury z wilkiem magii.
Odpłaciłam jej tym samym.
Po chwili patrzenia się na siebie zaczęliśmy się chihrać i rżyć jak konie do bata.
wtorek, 11 października 2016
Od. Wenz
Wstałam , upolowałam zająca i poszłam dalej.Liczyłam na znalezienie watahy albo partnera...ale liczyć na to chyba nie mogłam.
Usłyszałam Skrzek harpii i wycie wilka , czyżby mój nowy partner albo Alfa z watahy ?
Tak czy siak musiałam pomóc zwłaszcza jeśli walka z tym stworem nie należy do tych walk gdzie jeśli ją pokonasz coś cię wzmocni , co nie?
Zamierzałam zatrzymać czas jeśli się tam znajdę.Pobiegłam szybko bo i tak gdybym nie miała serca tam nie polazła.
Basior z czarnym futrem i złamaną nogą leżał tam i czekał na śmierć.
Harpia chciała zadać ostateczny cios , lecz zatrzymała czas.
Basior spojrzał na mnie i zapytaliśmy razem :
Kim jesteś ?
Usłyszałam Skrzek harpii i wycie wilka , czyżby mój nowy partner albo Alfa z watahy ?
Tak czy siak musiałam pomóc zwłaszcza jeśli walka z tym stworem nie należy do tych walk gdzie jeśli ją pokonasz coś cię wzmocni , co nie?
Zamierzałam zatrzymać czas jeśli się tam znajdę.Pobiegłam szybko bo i tak gdybym nie miała serca tam nie polazła.
Basior z czarnym futrem i złamaną nogą leżał tam i czekał na śmierć.
Harpia chciała zadać ostateczny cios , lecz zatrzymała czas.
Basior spojrzał na mnie i zapytaliśmy razem :
Kim jesteś ?
Od. Wenz c.d Raven
Ja ? Raven. Ty?
Powiedział próbując się odnieść.
-Wenz
Odpowiedziałam.
Pomóc ci ?
Jednak odpowiedzi nie otrzymałam.Podniósł się tak po prostu , ale jednak odpowiedział:
-Nie mi nie.W sumie powinnaś wiedzieć w wataszę albo z partnerem a nie szukać guza.
-Nie mam ani partnera a wataszki tym bardziej.
"Jeszcze nie" pomyślałam.
Ja z watahy srebrnej polany.Chcesz dołączyć ?
Wuszczerzyłam zęby i rzuciła mu się na szyję.
-Mój ty wybawicielu !
Wtzasnełam.
Ale doszłam do wniosku że to troche... Po pierwsze był ranny po drugie : troche od czapy
Powiedział próbując się odnieść.
-Wenz
Odpowiedziałam.
Pomóc ci ?
Jednak odpowiedzi nie otrzymałam.Podniósł się tak po prostu , ale jednak odpowiedział:
-Nie mi nie.W sumie powinnaś wiedzieć w wataszę albo z partnerem a nie szukać guza.
-Nie mam ani partnera a wataszki tym bardziej.
"Jeszcze nie" pomyślałam.
Ja z watahy srebrnej polany.Chcesz dołączyć ?
Wuszczerzyłam zęby i rzuciła mu się na szyję.
-Mój ty wybawicielu !
Wtzasnełam.
Ale doszłam do wniosku że to troche... Po pierwsze był ranny po drugie : troche od czapy
niedziela, 9 października 2016
Wenz
wiek : 3 lata
płeć: wadera no chyba nie basior co nie ?
Ring : Omega
ksywka : Wi
Stanowisko : Mag , medyk
żywioły : mrok , magia , pioruny
partner : kochany...Shadow wczęśniej był Galaxy.,ale i tak szukam.
potomstwo: No nie mam przecież
pioruny:
-władanie prądem i piorunami
-wywoływanie burzy
magia :
-lewitowanie przedmiotów i czego chce
-oślepianie ( jeśli chodzi o czas trwania to ile chce )
-ogłuszanie (to samo co z oślepianiem)
mrok/noc :
zamknięcie w klatce
panowanie nad nocą
Historia : Wściekam się iedy o tym myśle ale dobra...Nasza wataha była mała i zwiałam z niej kiedy na nas napadli.W innej watasze poznałam Mystica i wrócilam z im do naszej watah i te dwie watahy się połączyły.Pożnałam też Daniela lubiliśmy się a jak Mystic zaczął mnie doceniać.Jak skończyłam 2 lata wyruszyłam w świat z Mysticem ale mnie zdradził.Wyruszyłam sama bo smoki musały polecieć (szkoda) i znalazłam tą watahę.
rodzina : Mama: Jinx
Tata:Kieł
smok nocy : Nighter
Wujek: Bloodspill
jaskinia : wole spać pod gwiazdami.
inne zdjęcia :
jako NightForm
czwartek, 4 sierpnia 2016
Od. Tyks c.d Luke
Wadera wyszła po chwili z zarośli i zaczęła wpatrywać się swoimi
okrągłymi oczami na nieznajomego. Nie mogła się powstrzymać. Skoczyła na
obcego, a na jej twarzy pojawił się uśmiech:
- I jak? Miło to się tak zakradać na teren watahy? - powiedziała, po czym zeszła.
Nieznajomy wyglądał na zdezorientowanego. W końcu, nieczęsto widuje się waderę skaczącą na obcych. Wilk poruszył niespokojnie łbem i powiedział cicho:
- Jestem Lukas. Gdzie dokładnie trafiłem?
- Na tereny Watahy Srebrnej Polany, rzecz jasna! - wadera skrzywiła się lekko. - Jestem Bethą.
<Lukas? Wielki brakus wenus ;-;>
- I jak? Miło to się tak zakradać na teren watahy? - powiedziała, po czym zeszła.
Nieznajomy wyglądał na zdezorientowanego. W końcu, nieczęsto widuje się waderę skaczącą na obcych. Wilk poruszył niespokojnie łbem i powiedział cicho:
- Jestem Lukas. Gdzie dokładnie trafiłem?
- Na tereny Watahy Srebrnej Polany, rzecz jasna! - wadera skrzywiła się lekko. - Jestem Bethą.
<Lukas? Wielki brakus wenus ;-;>
poniedziałek, 1 sierpnia 2016
Od Luke'a
Kolejny dzień monotonnej podróży. Nie wiem czy mam szanse kogokolwiek spotkać a mimo to walczę z własnymi myślami. "Wrócić do domu?" "Nie! To nie będzie miało sensu! Więc po co lazłem tak daleko skoro chcę wracać? I do kogo wrócę? Moja matka pewnie mnie już nie pamięta!" Nie wiedząc co robić przysiadłem na jakimś kamieniu. Tracąc nadzieje i użalając się tak nad sobą nagle usłyszałem dźwięk spadającej wody. Wodospad! Szybko pobiegłem w stronę szumiącej wody. Tak, to był wodospad! Moje uradowanie z nijakiego powodu przerodziło się w energię i pozytywne myślenie. Skoro jest wodospad to na pewno ktoś tu przyjdzie! Szczęśliwy z tego odkrycia czekałem aż ktoś się zjawi. Po pół godzinnym czekaniu usłyszałem, iż ktoś się zbliża, wyczułem także jego zapach. Leżałem teraz na kamieniu po środku zbiornika wodnego czekając na owego kogoś.
Ktoś?
Lukas
Imię: Lukas
Ksywka: Mówi każdy Luke, niekiedy tylko niektórzy mogą mówić Lukey.
Płeć: basior
Wiek: 4 lata
Rasa: Wilk Nicości
Charakter: Luke jest bardzo pewny siebie, często pakuje się w kłopoty za swoje odzywki. Jest wygadany, nie boi się nikogo. Ma gdzieś co inni sobie o nim myślą, nie muszą go wszyscy lubić. Charakteryzuje go odwaga i spryt, jest przeciwny znęcaniu się jednak nad innymi i nienawidzi nietolerancji. Jest trochę inny niż wszyscy, ale tego dowiesz się w najbliższym czasie...
Ring:
Stanowisko: Łowca
Rodzina: Matka - Ilyne żyjąca, Ojciec - zabity, imienia nawet nie znał.
Partner: ---
Potomstwo:---
Żywioł: Nicość, Magia, Umysł
Moce: Stwarza uczucie próżni, telekineza, teleportacja, potrafi zmienić się w człowieka, może komuś wymazać jakiekolwiek uczucia na czas nieokreślony, czyta w myślach, zmienia sny.
Historia: Matka Luke'a gdy go urodziła miała siedemnaście lat, ojciec uciekł jak ostatnia p***a. Rozpoczęcie wojny z Lukas'em? Zazdroszczę odwagi, współczuje głupoty. Odnalazł swojego ojczulka i miał z nim "krótką pogawędkę". Dla Luke'a skończyła się zwycięstwem, dla jego ojca... Rurą we łbie. Nikt nigdy nie dowiedziałby się o tym incydencie gdyby nie otwarte okno w jego mieszkaniu. Ktoś przez przypadek usłyszał krzyk i zobaczył Lukas'a. Zwinęli go, na jego szczęście nauczył się oszukać wykrywacz kłamstw. Nie został skazany, wszystkie dowody wskazywały na niego a przez głupi komputer został uniewinniony. Wyruszył w świat pozostawiając przeszłość za sobą. W podróży natrafił na tę watahę.
Inne zdjęcia:
Człowiek:
Właściciel: Other
Jaskinia: Nie potrzebuje jej, w nocy często łazi po klubach, śpi u kolegów albo w lesie. Nie ma stałego miejsca zamieszkania.
piątek, 24 czerwca 2016
Od Lucy do Jasper
Obudziłam się około 1:00 nad ranem. Postanowiłam się przejść i coś
upolować. Zobaczyłam stado danieli. Przyczaiłam się wybrałam ofiarę i
kilka minut później zjadałam już pyszne mięso. Po skończonym posiłku
zostało mi jeszcze trochę mięsa więc, zakopałam je. Poszłam się napić.
Gdy doszłam nad jezioro zamiast pić myślałam o sobie. Rozmyślałam o
dawnych czasach kiedy żyli rodzice, i kiedy miałaś chłopaka... Tak Cyri
do był cudowny basior. Jednak zdradził mnie. I jak by było tego nie dość
okazało się, że nigdy mnie nie kochał. Teraz nie ufam ZA BARDZO
basiorom. Gdy tak o tym myślałam po policzku spłynęła mi łza. Zawyłam
nieszczęśliwie. Nagle zza krzaków wyszedł Jasper.
-Co tu robisz? Śledziłeś mnie?! - powiedziałam zaskoczona.
-Ja...yyy, no nie ale usłyszałem twoje wycie a...a, akurat przechodziłem w okolicy.- powiedział. -Dotrzymać ci towarzystwa?- spytał.
-Ok. I tak nie mam nic do roboty.- odparłam
-Fajnie.To chodź pokażę ci pewne miejsce.-
<Jasper?>
-Co tu robisz? Śledziłeś mnie?! - powiedziałam zaskoczona.
-Ja...yyy, no nie ale usłyszałem twoje wycie a...a, akurat przechodziłem w okolicy.- powiedział. -Dotrzymać ci towarzystwa?- spytał.
-Ok. I tak nie mam nic do roboty.- odparłam
-Fajnie.To chodź pokażę ci pewne miejsce.-
<Jasper?>
środa, 18 maja 2016
Witam!
Witajcie, z tej strony moderator (Nyks). Chciałam tylko powiedzieć, że aktywność watahy krytycznie spadła. Prosiłabym o jej wznowienie. Nie wiem, co się stało z administratorkami, więc proszę o przysyłanie opowiadań do mnie oraz promowanie watahy. Dziękuję za uwagę!
~Nyks (lub Tyks, jak kto woli)
~Nyks (lub Tyks, jak kto woli)
czwartek, 31 marca 2016
Od. Możana c.d Aurory
Basior spojrzał ze zdziwieniem na waderę. On ma ją czegoś uczyć? Z jednej strony byłoby to ciekawe, ale z drugiej nie wiedział, jak poradzi sobie jako nauczyciel. uśmiechnął się tylko i powiedział:
- Skoro tak, nauczę cię. Będziesz moją prywatną uczennicą.
Wadera zaczęła skakać i drzeć się z radości. Możan nie mógł powstrzymać uśmiechu. wadera wyglądała komicznie skacząc bez celu po jaskini. Wreszcie się uspokoiła, skoczyła na Możana i powiedziała:
- To kiedy zaczynamy?
- Spokojnie młoda damo! - uśmiechnął się basior. - Najpierw zobaczymy, co to jest za jaskinia. Ale jak tylko wyjdziemy na powierzchnię, zaczniemy trening. Pasi?
- Pasi! Pasi! - mruknęła wadera i zeszłą z wyczerpanego Możana.
(Aurora? Brak weny .-.)
- Skoro tak, nauczę cię. Będziesz moją prywatną uczennicą.
Wadera zaczęła skakać i drzeć się z radości. Możan nie mógł powstrzymać uśmiechu. wadera wyglądała komicznie skacząc bez celu po jaskini. Wreszcie się uspokoiła, skoczyła na Możana i powiedziała:
- To kiedy zaczynamy?
- Spokojnie młoda damo! - uśmiechnął się basior. - Najpierw zobaczymy, co to jest za jaskinia. Ale jak tylko wyjdziemy na powierzchnię, zaczniemy trening. Pasi?
- Pasi! Pasi! - mruknęła wadera i zeszłą z wyczerpanego Możana.
(Aurora? Brak weny .-.)
środa, 24 lutego 2016
Od. Aurory c.d Możan
- To co, idziemy? -basior spojrzał w ciemność przed nami.
-Ale... tam? W tą ciemność? -zapytałam. Bałam się, ale nie chciałam, aby Możan to zauważył. -W sumie to nie wiem do końca kim jesteś. Co jeśli właśnie prowadzić mnie do swojej jaskini, w której przetrzymujesz niewinne, porwane wadery? -chciałam obrócić całą sytuację w żart, ale czułam, że niezabardzo mi to wychodziło.
Basior roześmiał się krótko i ponownie popatrzył na ciemną stronę jaskini.
W dłużącej się chwili ciszy nagle oczy zaszły mi mgłą i coś przyćmiło moje zmysły. Wszystkie oprócz słuchu. Zorientowałam się, że zaczęła się wizja. Szmer piasku... Syk... Potem chłodna cisza. To nie miało sensu. Nie mogłam usłyszeć więcej, bo wizja się skończyła. Nie panowałam nad nią. Przychodziła i odchodziła kiedy chciała. Kiedyś starałam się to kontrolować. Pamiętam, że szaman uczył mnie medytacji, ale i tak niewiele z tego wychodziło. Potrząsnełam głową, aby powrócić do rzeczywistości.
Możan popatrzył się na mnie wzrokiem mówiącym ; "Wszystko dobrze?". Nie było to za bardzo troskliwe spojrzenie. W tym spojrzeniu była też nutka zaciekawienia.
-Wszystko dobrze. -odpowiedziałam na jego spojrzenie. -Tylko, tam, myślałam o mojej rodzinie... -nie skłamałam, ale nie powiedziałam całej prawdy. Wspominałam sobie lekcje medytacji, a Możan nie musi wiedzieć o wizjach. W sumie rodzina to może troszeczkę za dużo powiedziane...
-Idziemy? -zapytał Możan.
-T-tam? -moje obawy znów wróciły. - Po co? Wróćmy do naszych jaskiń, odpocznijmy...
-Nie bądź taka nerwowa. Nic tam nie ma.
-Skąd wiesz? -grałam na zwłokę.
-Auro...
-Wracajmy. Teraz. -ziewnęłam, choć wcale nie byłam śpiąca. -Gdzie masz jaskinię? -zapytałam.
Basior milczał, wyraźnie nad czymś myślał, a ja odwróciłam się i popatrzyłam w stronę bezgwiezdnego nieba, a przynajmniej miejsca, w którym powinno ono być. Zastanawiałam się, jak wyjść z tej dziury. Na mój nos spadło kilka grudek ziemi, więc odsunęłam się. Nie wyglądało to stabilnie. Niespodziewanie spadło na mnie jakieś łuskowate zwierzę. Zaczęłam się miotać i w końcu rzuciłam chyba-wężem w ścianę. Podbiegłam do Możana krzycząc piskliwym głosem;
-WĄĄĄŻ! MOŻAN! WĄŻ!
Basior zaczął wpatrywać się w ścianę, gdzie rzuciłam węża.
-Możan! -wrzasnęłam, kiedy zauważyłam węża obok jego łapy. -Łapa! -dyszałam ciężko.
Basior nadal milcząc spojrzał się na swoją łapę i dotknął węża. Wąż syknął i jego łepek opadł. Basior kopnął go na bok i powiedział;
-Chyba na jakiś czas mamy go z głowy.
-Jak ty to...? -stałam patrząc się tempo, to na łapy Możana, to na węża.
-Um... Nic takiego.
-Naucz mnie tak! -rozbawiona zaczęłam pukać go łapą.
(Możan?)
sobota, 13 lutego 2016
Od. Możana c.d Aurory
Spojrzałam ze zdziwieniem na Aurorę. Nigdy jeszcze nie spotkałem takiej wadery. Uśmiechnąłem się w stronę Aurory i spojrzałem w niebo. Słońce zachodziło i nastała ciemność.Nie było gwiazd. Westchnąłem cicho i zrobiłem krok w przód, po czym wpadłem do zajęczej nory i dosyć mocno dostałem w głowę. Wstałem klnąc, a z góry dało się słychać głos Aurory:
- Nic ci nie jest? MOŻAAAAN!
- Nic. Chyba.
Chciałem ostrzec waderę, aby nie skakała, ale Aurora mnie uprzedziła. Skoczyła do jaskini i zgrabnie wylądowała obok mnie. Gwizdnąłem cicho. Nigdy nie interesowały mnie ładne wadery. Zawsze wolałem te, które są wysportowane, w miarę znośne i wysportowane. Aurora taka była. Nie to, że się zaraz zauroczyłem, ale miałem wrażenie, że będzie ciekawym towarzyszem. Spojrzałem w głąb jaskini.
- To co, idziemy? - zapytałem waderę.
(Aurora? Znowu Venus Brakus ;-;)
- Nic ci nie jest? MOŻAAAAN!
- Nic. Chyba.
Chciałem ostrzec waderę, aby nie skakała, ale Aurora mnie uprzedziła. Skoczyła do jaskini i zgrabnie wylądowała obok mnie. Gwizdnąłem cicho. Nigdy nie interesowały mnie ładne wadery. Zawsze wolałem te, które są wysportowane, w miarę znośne i wysportowane. Aurora taka była. Nie to, że się zaraz zauroczyłem, ale miałem wrażenie, że będzie ciekawym towarzyszem. Spojrzałem w głąb jaskini.
- To co, idziemy? - zapytałem waderę.
(Aurora? Znowu Venus Brakus ;-;)
czwartek, 4 lutego 2016
Od. Aurory c.d Możana
-Pogadamy wieczorem. Na razie będę musiał przedstawić cię Sawie i Reedowi.
Basior wszedł do jaskini medyka, a ja usiadłam zaraz przed nią. Mimo wszystko moja wrodzona ciekawość zwyciężyła i zajrzałam do jaskini. Wpadało do niej niewiele światła, więc postanowiłam wejść do środka. Ledwo weszłam do zacienionego wnętrza nieopatrznie uderzyłam ogonem o jakąś buteleczkę, która z głuchym odgłosem upadła na podłogę. Na szczęście szkło było grube i nic się nie stało. Mogłam tam zostać i nadal rozbijać butelki lub wrócić przed jaskinię. Wyboru pozbawił mnie Możan, bo usłyszałam jak dziękował medykowi za dobrze założony bandaż. Wyszłam z jaskini i usiadłam. Gdy basior wyszedł przed jaskinię wstałam i przeciągnęłam się, jakbym siedziała tu bardzo długo.
-I co? Gdzie teraz idziemy?
-Do Sawy i Reeda.
-A gdzie to...?
-Tam -przerwał mi pchając mnie w prawo.
-Tak jest! -usiadłam i zasalutowałam, a basior roześmiał się.
-No, chodźmy.
-Oj... Daj spokój! -fuknęłam na niego udając jego głos -Nie powinieneś być taki natarczywy!
-Ja tak nie mówię!
-Straszny problem -przewróciłam oczami. -Chodźmy już.
Usłyszałam szelest w trawie, ale zignorowałam go. Mieliśmy przecież iść do Alf.
<Możan? :3>
Basior wszedł do jaskini medyka, a ja usiadłam zaraz przed nią. Mimo wszystko moja wrodzona ciekawość zwyciężyła i zajrzałam do jaskini. Wpadało do niej niewiele światła, więc postanowiłam wejść do środka. Ledwo weszłam do zacienionego wnętrza nieopatrznie uderzyłam ogonem o jakąś buteleczkę, która z głuchym odgłosem upadła na podłogę. Na szczęście szkło było grube i nic się nie stało. Mogłam tam zostać i nadal rozbijać butelki lub wrócić przed jaskinię. Wyboru pozbawił mnie Możan, bo usłyszałam jak dziękował medykowi za dobrze założony bandaż. Wyszłam z jaskini i usiadłam. Gdy basior wyszedł przed jaskinię wstałam i przeciągnęłam się, jakbym siedziała tu bardzo długo.
-I co? Gdzie teraz idziemy?
-Do Sawy i Reeda.
-A gdzie to...?
-Tam -przerwał mi pchając mnie w prawo.
-Tak jest! -usiadłam i zasalutowałam, a basior roześmiał się.
-No, chodźmy.
-Oj... Daj spokój! -fuknęłam na niego udając jego głos -Nie powinieneś być taki natarczywy!
-Ja tak nie mówię!
-Straszny problem -przewróciłam oczami. -Chodźmy już.
Usłyszałam szelest w trawie, ale zignorowałam go. Mieliśmy przecież iść do Alf.
<Możan? :3>
niedziela, 31 stycznia 2016
Od. Możana c.ed Aurory
- Oj... daj spokój! -
warknąłem i spojrzałem na waderę. - Dziewczyny nie powinny być takie natarczywe.
Poza tym, kiedyś twoja wścibskość cię zgubi i wtedy wspomnisz moje słowa.
Wadera fuknęła w moją stronę, a ja się uśmiechnąłem do
samego siebie. Nigdy jeszcze nie
spotkałem się z waderą, o takim nietypowym charakterze. Spojrzałem na moją
łapę. Była teraz niedbale zabandażowana.
Bandaż mocno ociekał krwią. Skrzywiłem się. Po jaką ja cholerę walczyłem z tym
wilkiem!? Nie, nie chodzi tu o waderę. Był to zupełnie nieznany mi basior z
innej watahy. Zaatakował mnie, a ja, zamiast go zwyczajnie zabić, bawiłem się z
nim. Top był debilny ruch. Zrobiłem krok do przodu i poczułem przeszywający
ból. Uśmiechnąłem się jednak i ruszyłem dalej, lekko kulejąc. Kątem oka spostrzegłem, że brązowa wadera
imieniem Aurora stoi nadal w miejscu. Uśmiechnąłem się do niej i powiedziałem:
- To idziesz?
Wadera jakby podniosła się na duchu i skoczyła w moją
stronę. Chwilkę potem znaleźliśmy się przed jaskinią medyka. Aurora nie miała
pojęcia, dlaczego. Nie chciałem jej denerwować.
- Muszę iść opatrzyć łapę. Ty tutaj czekaj i pod żadnym
pozorem nie waż mi się wałęsać po watasze!
- To... powiesz mi? - zapytała nagle.
Uśmiechnąłem się w jej stronę i powiedziałem:
- Pogadamy wieczorem. Na razie będę musiał przedstawić cię
Sawie i Reedowi. - po czym wszedłem do środka.
(Aurorko? ^^)
poniedziałek, 25 stycznia 2016
Od Aurory cd Możan
-Lepiej uważaj, z kim zadzierasz, bo ktoś możne poharatać ci wkrótce buźkę...
-Hm... - podniosłam się i starałam się uśmiechnąć. - Gdzie się uczyłeś?
Basior patrzył się w jedną stronę nieobecnym wzrokiem. Nie odpowiedział.
-Hm... Czekaj...
Basior nadal nie kwapił się odpowiadać, więc zaczęłam nasłuchiwać. Uznałam, że nikt nie nadchodzi, a basior nadal wydawał się nieobecny.
-Tutaj ziemia, do Możana, tutaj ziemia... -szturchnęłam go.
-Mówiłaś coś?
-O czym myślałeś? - zmieniłam temat.
-E, tam... O niczym.
-Nikogo tu nie ma. Możesz mówić. -zachęcałam.
-Z tym się nie zgodzę...
-Oj tam. Oj tam. Nie narzekaj. W sumie to....
-Nie dzięki.
-Oh, nie bądź pesymistą! Opowiedz mi coś o sobie -zaczęłam iść w stronę mojej jaskini. - Czemu jeszcze nie mówisz?
<Możan? nie tylko ja nie mam weny
>
-Hm... - podniosłam się i starałam się uśmiechnąć. - Gdzie się uczyłeś?
Basior patrzył się w jedną stronę nieobecnym wzrokiem. Nie odpowiedział.
-Hm... Czekaj...
Basior nadal nie kwapił się odpowiadać, więc zaczęłam nasłuchiwać. Uznałam, że nikt nie nadchodzi, a basior nadal wydawał się nieobecny.
-Tutaj ziemia, do Możana, tutaj ziemia... -szturchnęłam go.
-Mówiłaś coś?
-O czym myślałeś? - zmieniłam temat.
-E, tam... O niczym.
-Nikogo tu nie ma. Możesz mówić. -zachęcałam.
-Z tym się nie zgodzę...
-Oj tam. Oj tam. Nie narzekaj. W sumie to....
-Nie dzięki.
-Oh, nie bądź pesymistą! Opowiedz mi coś o sobie -zaczęłam iść w stronę mojej jaskini. - Czemu jeszcze nie mówisz?
<Możan? nie tylko ja nie mam weny

środa, 13 stycznia 2016
Od Możana c.d Aurory
Spojrzałem na waderę z zaciekawieniem. Nigdy jeszcze nie widziałem jej tu na tych terenach. Uśmiechnąłem się ponuro:
- Jestem z Watahy Srebrnej Polany. - powiedziałem spokojnym i w miarę opanowanym głosem.
Wadera jakby się uspokoiła.
- Ja..ja..też.. - wyjąkała po cichu.
Wadera odwróciła się do mnie plecami i nagle mnie zaatakowała. Ku jej nieszczęściu jednak byłem od niej szybszy. Poza tym, Rohan mnie uczył co i jak. udało mi się bez trudu obalić waderę. Była całkiem odważna.
- Lepiej uważaj, z kim zadzierasz, bo ktoś możne poharatać ci wkrótce buźkę.. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do wadery.
(Auroro? Wybacz...brak weny ;-;)
- Jestem z Watahy Srebrnej Polany. - powiedziałem spokojnym i w miarę opanowanym głosem.
Wadera jakby się uspokoiła.
- Ja..ja..też.. - wyjąkała po cichu.
Wadera odwróciła się do mnie plecami i nagle mnie zaatakowała. Ku jej nieszczęściu jednak byłem od niej szybszy. Poza tym, Rohan mnie uczył co i jak. udało mi się bez trudu obalić waderę. Była całkiem odważna.
- Lepiej uważaj, z kim zadzierasz, bo ktoś możne poharatać ci wkrótce buźkę.. - powiedziałem i uśmiechnąłem się do wadery.
(Auroro? Wybacz...brak weny ;-;)
niedziela, 10 stycznia 2016
Od. Aurory c.d Ktoś
Biegłam ile sił, bo goniły mnie jakieś wilki. Tak, wiem, mogłam zamienić
się w ducha lasu i ich zabić, ale nie stanowili zagrożenia dla lasu
goniąc mnie... Może stanowili zagrożenie, ale sposobem; Brak ołówka =
brak notatek = nie nauczenie się = nie zdanie testu = brak pracy = brak
pieniędzy = brak miłości = depresja = choroba = śmierć, co się równa
brak ołówka = śmierć. A więc, biegłam, gdy nagle przede mną pojawił się
wilk. Nie byłam zbyt dobra w skakaniu, więc zatrzymałam się ryjąc łapami
w ziemi. Nie mogłam rozpoznać zapachu wilka, więc nastroszyłam futro w
geście ostrzegawczym. Wilk w przeciwieństwie do mnie stał spokojnie z
drwiącym uśmieszkiem. W końcu usiadłam i wpatrywałam się w niego tym
samym stalowym spojrzeniem.
-Wataha? -spytałam.
-Dlaczego mam Ci to mówić? -nieznajomy zaśmiał się szyderczo.
Warknęłam ostrzegawczo. Wciąż nie znałam ani skąd jest, ani jak ma na imię i jakie ma zamiary. Co by się stało jakby chciał zniszczyć las? A ja tak sobie siedzę i nic z tym nie robię. Nastroszyłam ponownie futro.
-To do jakiej watahy należysz?
<Ktosiu?>
-Wataha? -spytałam.
-Dlaczego mam Ci to mówić? -nieznajomy zaśmiał się szyderczo.
Warknęłam ostrzegawczo. Wciąż nie znałam ani skąd jest, ani jak ma na imię i jakie ma zamiary. Co by się stało jakby chciał zniszczyć las? A ja tak sobie siedzę i nic z tym nie robię. Nastroszyłam ponownie futro.
-To do jakiej watahy należysz?
<Ktosiu?>
niedziela, 3 stycznia 2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)