wtorek, 4 sierpnia 2015

Od Venus cd Reeda

Pokręciłam łbem, patrząc w ziemię. Gdy Reed skończył, poczułam głębokie współczucie. A potem przemówiłam do swoich łap:
- Boisz się, że sytuacja może się powtórzyć?
Nie usłyszałam odpowiedzi, tylko ciche mruknięcie. Westchnęłam, spojrzałam na niego krótko, a potem znowu wpatrzyłam się w ziemię. Milczeliśmy, cisza zdawała mi się nas dobijać. A potem spytałam bardzo cicho:
- Dlaczego nie możesz tego zostawić za sobą? Reed... spójrz na to tak. Masz rodzinę, watahę, przyjaciół... rozumiem, że bardzo Ci ciężko... strasznie Ci współczuję - przytuliłam go po przyjacielsku. - Tak samo czułam się po stracie matki - uśmiechnęłam się do niego ponuro, a moich oczach zaczaił się głęboki smutek. - Ale ja to zostawiłam za sobą. Teraz mam nową watahę, przyjaciół i... i Ciebie, Reed...
Spojrzałam na niego nieśmiało, ale i z nadzieją, że się odezwie. Po chwili faktycznie się odezwał, ale tak jadowicie, że wolałabym tego nigdy nie usłyszeć:
- Jesteś dziecinna. Ty nie rozumiesz jak to jest być traktowanym jak pasożyt! To nie ty mordujesz! To nie ciebie wszyscy unikają!
- Ale przecież... - zaczęłam.
- Zamilknij w końcu! Nie rozumiesz jaki to ból, nosić łańcuchy w pokucie za swoje zbrodnie! - spojrzał mi w oczy.
Jego spojrzenie trwało pięć sekund. Poczułam nagły ból, skręciłam się i upadłam na ziemię. Zaskowytałam z bólu, a po chwili poczułam jak moje własne, niewidzialne pazury łapią mnie, a potem jak moje niewidoczne kły zaciskają się na mojej szyi. Poczułam pierwsze ciepłe strużki krwi na szyi. Zabrakło mi już prawie powietrza, gdy nagle ból ustał. Moja szyja zrosła się, krew zniknęła. Niewidzialne pazury i kły przestały mnie kaleczyć. A więc to takiego bólu doznał Roy... spojrzałam ze strachem na Reeda. W jego żółtych oczach kryła się wściekłość i poirytowanie. Milczeliśmy, wpatrując się w siebie. Po chwili złość ustępowała z oczu basiora, a na jego pysku malowało się lekkie przerażenie. A potem powiedział:
-Strasznie przepraszam Ven... widzisz już jaki jestem? Ech, zresztą szkoda gadać.
Spojrzałam na niego, a potem, ku swojemu i jego zdziwieniu, przytuliłam go. Kiedy się od niego oderwałam, zanim zdążył się odezwać, ja to zrobiłam:
- Reed, to, że jesteś trochę wybuchowy, w niczym mi nie przeszkadza. Jesteśmy przyjaciółmi, pamiętasz?
Uśmiechnęłam się do niego. Wiedziałam, że go nie przekonałam, ale ja naprawdę nie miałam mu niczego za złe. Owszem, bolało to jego Pokutne Spojrzenie, ale przecież on mówił, że nie zawsze nad tym panuje.

<Reed? Tak łatwo mnie nie zniechęcisz ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz