wtorek, 14 lipca 2015

Od Lyry cd Venus

- Jeżeli nie boisz się, że to podstęp, żeby łatwiej cię zabić - to chodź, pokaże ci pewne miejsce - wycedziłam.
Przewróciła oczyma i wybąkała "dobra".
Szłam przodem i prowadziłam nas do "pewnego miejsca". Na szczęście było w pobliżu. Naszym oczom ukazała się zrujnowana, za pewnie ludzka budowla. Była cała porośnięta różnymi pnączami. Brakowało jej części dachu. Była naprawdę ogromna.
Obydwie wślizgnęłyśmy się do środka przez wybite okno. Venus rozglądała się z nieodgadnionym wyrazem pyska. Zgadywałam, że podobało się jej.
- To nie wszystko - stwierdziłam. - Poczekaj, aż przyjdą lokatorzy.
Po raz pierwszy od spotkania Venus szczerze się uśmiechnęłam.
Nagle z górnych części zamczyska zaczęły wylatywać motyle i ptaki. Jeden z ptaków o biało-błękitnych cętkowanych piórkach przysiadł na chwile na omszałym kamieniu. Przyjrzał się nam i odleciał. W stawku zauważyłam wielokolorowe rybki. Podeszłam do wody i wszystkie zanurkowały. Venus zachichotała i odwróciła się by poprzyglądać się siedzącej na liściu jaszczurce (a może roślinie?). Nagle z krzaków wyszło zwierzę.

Była to magiczna kotka. Ja znałam ją dobrze, ponieważ większość czasu odkąd dołączyłam do watahy spędzałam tutaj. Miała na imię Spectra. Często była wredną, nieco chamską masą, ale też świetną słuchaczką i dobrze opowiadała. Byłyśmy dobrymi znajomymi. Mi nie przeszkadzało to, że ona była kotem, jej, że ja byłam wilkiem.
W tej chwili Spectre zauważyła Venus.

<Venus? Co zrobiłaś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz