czwartek, 16 lipca 2015

Od Raven'a

Promienie Słońca wybudziły mnie z błogiego snu. Może nie był, aż tak błogi zważając na niewygodę. Nie było czasu, by robić legowisko służące mi tylko przez parę godzin. Przeciągnąłem się, wsłuchując w strzelanie każdej kości w moim ciele.
Brnąłem przed siebie, ze wzrokiem wbitym w trawę. Kolejny tydzień łąże w poszukiwaniu chociażby jednego wilka. Oczywiście nie pierwszego lepszego. Większość, któe spotkałem, chciały jedynie sprawdzić swe siły w walce.
W końcu dotarłem do jak mi się wydawało... zwyczajnego lasu, nie różniącego się niczym od pozostałych, jakie przemierzałem. Mijając pierwsze drzewo, usłyszałem szelest w krzakach, którym nie bardzo się przejąłem. Podąrzałem obojętnie, jednak w końcu, coś zmusiło mnie do zatrzymania się.
-Stój!-usłyszałem za sobą stanowczy głos- Kto Ci tu pozwolił wejść?
Obejrzałem się,by sprawdzić, kto był na tyle nierozsądny by mnie zatrzymać. Brązowy postawny wilk z białą kitą jerzył się, gotując do ataku.
-A co? Może mam Cię jeszcze zapytać o zgodę?- prychnąłem
-Naruszasz granice naszych terenów. Radzę Ci wynoś się stąd, bo w innym wypadku posypią się Twoje czarne piórka-warknął.
-Zaraz sobie pójdę- wyjaśniłem spokojnie.- Ominę las i zniknę.
Niczym się nie przejmując powoli kroczyłem przed siebie. Basiorowi jednak się to nie spodobało, gdyż liczył,że zawrócę i znajdę inną drogę. Skoczył w moją stronę, próbując złapać mnie za skrzydło. Widząc to zamachnąłem się nim, robiąc nagły unik, przez co zdezorientowany basior ledwo utrzymał równowagę.
-Jeżeli nie chcesz sobie zrobić krzywdy, to lepiej się odsuń- odparłem spokojnie- Jak móiłęm, tylko przejdę przez ten las i znikam. Nie interesują mnie Twoje tereny
-Nigdzie nie pójdziesz, póki żyję- warknął ostrzegawczo.- po za tym to nie moje tereny, żmijo.
-Doprawdy? A więc czyje?- zaśmiałem się cynicznie.
-Moje- usłyszałem głos z lewej strony.
Oboje spojrzeliśmy w stronę, skąd był słyszalny głos. W naszą stronę zbliżała się dumna wilczyca. Uśmiechnęła się do basiora, a mnie obdarowała surowym spojrzeniem i takim samym tonem.
-Czego tu szukasz?- zbliżyła się na kilka metrów.
-NIczego moja droga pani. Pragnę jedynie przejść przez ten las,a następnie zniknąć z waszej pamięci jak jesienny wiatr-skłoniłem się nisko.-Jednak musze przyznać,że urzekł mnie len las i jego mieszkańcy. Czy nie zechciałabyś, by dołączył tu kolejny basior, broniący twoich terenów?
-Chyba żartujesz- prychnął oburzony basior
-Jasper wystarczy! Możesz już odejść- rzuciła w jego stronę- A ty mój drogi przybyszu, nie jestem pewna twoich zamiarów, jednak dam ci szansę. Zostań tu jak długo chcesz, jednak wiedz,że wszczynanie bójek, jest surowo zabronione.
-A więc zgoda. Postaram się przestrzegać zasad tu panujących, wiec nie musisz się juz obawiać. Nazywam się Raven- przedstawiłem siękłaniając kolejny raz szarej waderze.
-Sawa. A teraz chodź za mną. Musimy znaleźć Ci jaskinie. Chcę Ci również zadać kilka pytań- oznajmiła milszym tonem.
-A więc prowadź Sawo- z satysfakcją ruszyłem za moją nową przywódczynią. Zrównałem się z nią, przyglądając jej niewielkim blizną.
-Zrobiłeś coś Jasperowi?- zerknęła na mnie badawczo.
-Ależ skąd. Zbyt wiele czasu poświęciłem na walkę z innymi wilkami. Jestem już nimi zmęczony, dlatego nie musisz się martwić o swego strażnika. Włąściwie to jak nazywa się twoje stado?

<Sawo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz