Minął rok odkąd zamordowali Beletha,jednak nadal szukałem jego oprawców.
Nie mogłem im wybaczyć, że go zabili, dlatego zacząłem ich poszukiwać.
Pytałem każdej osoby, którą spotkałem o cztery demony. Czasami
otrzymywałem interesujące mnie informacje czasami nie. Tak to w życiu
bywa. Jednak teraz byłem już bardzo blisko celu, dlatego nie mogłem się
zatrzymywać. Szedłem przed siebie wydeptaną już dróżką. Musieli być nie
daleko,ten fakt bardzo mnie uradował. Szedłem coraz wolniej nasłuchując i
rozglądając się,jednak wśród drzew trudno było coś zauważyć. Po około
godzinie zobaczyłem przed sobą światło,które pewnie pochodziło z
ogniska. Usłyszawszy głosy zza wysokich krzaków,miałem pewność,że to
Demony,które zabiły mojego opiekuna. Dlatego zmieniłem się demona i
wyskoczyłem trafiając na jednego z nich. Był cały czerwony z bliznami
pod okiem. Zdziwiony patrzył na mnie,nie wiedząc, co się
dzieje,wykorzystałem ten moment i wgryzłem się w jego szyje. Usłyszawszy
za sobą nerwowe wołania szybko odwróciłem się.Jednak nie zdążyłem
zrobić uniku i dostałem potężną łapą. Odrzuciło mnie na średniej
wielkości drzewo,które złamało się pod wpływem mojego uderzenia. Cała
trójka doskoczyła do mnie by zadać decydujące ciosy,jednak szybko
ugryzłem czarnego basiora ze skrzydłami. Ten odskoczył, ale dwójka,która
została,zaczęła gryźć mnie w szyje i brzuch. Nie mogłem
zaatakować,ponieważ byli za szybszy. Po dość krótkiej chwili leżałem w
ciepłej kałuży krwi, a moi oprawcy stanęli nad mną śmiejąc się z mojej
głupoty i naiwności. Szydzili,że taki pół demon jest nic nie warty i nie
byłby wstanie pokonać jednego demona a co dopiero cztery . Wszyscy na
mnie splunęli mówiąc
-Żyj sobie. Nie jesteś wart dobicia-Po, czym odeszli. Leżałem tak na
ziemi, jednak za nim straciłem przytomności z powodu utraty krwi
usłyszałem jak ktoś biegnie w tą stronę.
**************
Gdy obudziłem się ,powoli odtworzyłem oczy, jednak nie widziałem
nic,wszędzie było ciemno. Nie miałem odwagi się odezwać,dlatego czekałem
cierpliwie na to, co ma się wydarzyć. Po jakimś czasie w jaskini
zrobiło się jaśniej,usłyszałem też jak ktoś idzie. Nie wiedziałem, kogo
spotkam jednak miałem nadzieje, że będzie to przyjaciel a nie wróg.
(kto jest chętny ze mną popisać )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz