środa, 15 lipca 2015

Od Venus cd Reeda

Spojrzałam na niego z ukosa, uśmiechnęłam się i odparłam:
- W porządku. Monad mi pomogła. Zawsze nam pomaga.
Ziewnęłam i wstałam. Spojrzałam na Reeda zadziornie.
- To co? - spytałam. - Idziemy na śniadanie?
Uśmiechnął się lekko, co uznałam za odpowiedź twierdzącą. Ruszyłam w stronę wyjścia z lasu. Na polanie była zawsze lepsza widoczność. Reed szedł za mną, ale jakoś się ociągał.
- Pospiesz się, panie leniu - zawołałam i przyśpieszyłam do truchta.
- Idę przecież - usłyszałam jak ziewa.
Kiedy stanęliśmy na polanie, poleciłam Reedowi przyjąć pozycję do skoku i zamknąć oczy.
- Po co? - zdziwił się.
- Bo Monad nie lubi, kiedy ktoś na nią patrzy - wyjaśniłam, po czym sama schowałam się w krzakach i zamknęłam oczy.
Po chwili zaszumiał wiatr. Odebrałam to jako znak, że wszystko gotowe. Szturchnęłam Reeda w bark. Otworzyliśmy oczy. Przed nami na polanie stał bardzo okazały jeleń o pięknym, srebrnym porożu i spiżowych kopytach. Monad zawsze o nas dba. Zaczęliśmy się skradać do jelenia. Jednak ten podniósł łeb, dostrzegł nas i zamiast uciekać, odwrócił się w naszą stronę i stanął dęba. Zaczął wymachiwać kopytami, które śmigały w powietrzu niczym groty strzał. Mój cichy gwizd i kilka drobniejszych pnączy spętało przednie nogi jelenia, który dla odmiany zaczął wierzgać tylnymi. Cóż, nie łatwo jest wskoczyć na grzbiet szarpiącego się zwierzęcia, więc kolejne kilka pnączy unieruchomiło naszej ofierze tylne kończyny. Jeleń przewrócił się na bok i ryknął z bezsilnej złości. Reed zatopił zęby w jego szyi, sprawiając tym samym szybki zgon biednego roślinożercy. Kiedy oddałam cześć bogini, i posililiśmy się, odeszłam kilka kroków od padliny. Poleciłam to zrobić również Reedowi. Wtedy martwy jeleń zaczął się przekształcać. Zmienił się w młodego, silnego jelenia o drobniejszym niż jego poprzednik porożu. Pomknął przez polanę i po chwili zniknął nam z oczu.
- Co to było? - spytał Reed.
- Monad dba o swoje dzieci, ale nie pozwala krzywdzić innych - odparłam.
Nagle z wysokości najbliższego drzewa usłyszeliśmy czyjś głos:
- Nie wiedziałem.
Odwróciliśmy się w tamtą stronę. Z drzewa schodził Shadow. Zamerdałam ogonem i postawiłam radośnie uszy. Dawno go nie widziałam. Podbiegłam do niego, a on się do mnie uśmiechnął.
- Shadow, co Ty tutaj robisz? - spytałam zaciekawiona.
- Ach, przechadzam się - odparł przeciągając się, jednak nie zmrużył oczu. Patrzył na Reeda, o ile się nie myliłam, chyba dość surowo. - A wy?
- Polowanie - mruknął Reed. - Chodź Ven, idziemy.
- A czemu? - zdziwiłam się chłodnym tonem Reeda. - Shadow nie może iść z nami?
- To zależy gdzie idziecie - wtrącił biało-czarny basior.
- Właśnie, Ven. A my idziemy dość daleko - uciął Reed.
- Naprawdę? - ucieszyłam się. - Gdzie?
- Później ci powiem - odparł, wpatrując się w Shadowa.
Biało-czarny basior prychnął. A potem machnął mi łapą i odszedł. Spojrzałam na Reeda.
- To gdzie idziemy? - przechyliłam łeb, drapiąc się za uchem.

<Reed?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz