sobota, 18 lipca 2015

Od Yachiru - Głosy

Było ciemno, światło księżyca było ledwo widoczne...no tak, przysłaniały je chmury. Kuro od jakiegoś czasu się nie odzywał. Dziwnie, a jednak bardzo znajome. Poszłam przed siebie ignorując niezręczną ciszę. Sytuacja wydaje się być co najmniej nienormalna. Jakim cudem znalazłam się w środku lasu do tego w nocy? Nie mam zielonego pojęcia co się dzieje...zaczęłam słyszeć tajemnicze głosy. Mój chód powoli zamieniał się w bieg. Słowa coraz bardziej przybierały na sile. Moje oczy stawały się cięższe. Nie wiedzieć kiedy uderzyłam z niezłym impetem o pień drzewa...
Zbudziłam się zalana potem, a w około była tylko ciemność. Po moim Pustym nadal nie było śladu życia. Niemożliwe...czyżby ktoś zapieczętował moją moc? Tylko, czy to w ogóle możliwe? Tyle pytań, a na żadne nie znajdę odpowiedzi. Nie mogłam się ruszyć, najwyraźniej przez czysty przypadek sparaliżowałam sama siebie. Ta...jasne...to jest nie do wykonania. Nie noszę przy sobie żadnych trucizn czy tym podobnych. Prychnęłam próbując się podnieść...na daremno. Zrezygnowana leżałam w nieznanym mi miejscu do tego zziębnięta i głodna. "Kuro...gdzie jesteś jak Cię potrzeba?" powiedziałam sama do siebie. Wyczułam jakąś aurę...przełknęłam ślinę wyczuwając najgorsze.
- Nieźle się bawisz...co? - odezwał się ochrypłym głosem
- K...k...kim Ty jesteś? - wykrztusiłam z siebie
- Ou...czyżbyś mnie nie pamiętała? Siostrzyczko... - z cienia wyszedł wilk o szkarłatnym futrze...
- Nie...nie możliwe! Ty nie żyjesz! Przecież Cię zabiłam po tym jak opętał Cię pusty! - wydukałam
- Faktycznie, zabiłam...ale kto powiedział, że grzesznicy z piekła nie uciekają? - zaśmiał się
- Co zrobiłeś Kuro?! Mów! - warknęłam, Kuro był dla mnie jak brat mimo wszystko...był jedyną osobą która mi pozostała, nie mogłam go stracić.
- Chyba nie martwisz się o tego Pustego? - zapytał z wyrzutem
- Oddaj mi go! - krzyknęłam
- Hola, hola...czy powiedziałem, ze go zabrałem? - zapytał - Jest nadal w tobie i zginie tu razem z tobą, odpłacicie mi za to co zrobiliście.
Jednym ruchem wilk wbił mi kły w szyję przebijając tętnice. To na prawdę koniec...cieszę się, że spotkałam Kuro. Mimo wszystko miło spędziłam życie...
- "Idiotko, co Ty sobie wyobrażasz? Masz zamiar teraz zginąć?!" - Kuro?! - Wstawaj, zrób z tego kolesia miazgę...no dalej, nie krępuj się, zobacz co Ci zrobił!
Byłam zdezorientowana, nie panowałam nad moim ciałem...jednak mój Pusty znalazł słaby punkt i przeją kontrolę nad moim ciałem...heh...teraz to ja jestem koniem, a on królem. Widziałam jak miażdży szkarłatnego wilka, czułam jego złość....czyżby martwił się o mnie? Nie możliwe, robi to co każe mu instynkt. Eh...nie długo stracę własną świadomość, powinnam się cieszyć, że chociaż on wyjdzie z tego cało.
- "Głupia, nie czas na roztkliwianie się nad własnymi słabościami, kto powiedział, że zabieram Ci ciało? Stuknij się pięć razy w ten głupi pusty łeb!" - warknął, a ja odzyskałam władze nad moim ciałem. Czarna powłoka znikła, a rana na szyi zagoiła się całkowicie. Spojrzałam się na rozszarpane ciało wilka z obrzydzeniem i niechęcią.
- Masz dobry humor czy jak? - zapytałam - Normalnie nie oddałbyś mi ciała
- Głupia...jakbyś zginęła przepadłbym i ja, poza tym mam ochotę popatrzeć jak marnujesz sobie życie. - zaśmiał się
- Wrednyś - mruknęłam wychodząc z jaskini.
Hm...najwidoczniej musiałam być pod wpływem jakiegoś narkotyku bo na zewnątrz jest jasno. Chyba, że spędziłam tyle czasu w tej jaskini. No cóż...nie będę się nad tym roztkliwiać...ważne, że wyszłam z tego cało, z małą pomocą Kuro...ale cało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz