wtorek, 14 lipca 2015

Od Venus cd Lyry

Spojrzałam na białą kotkę, a ona na mnie. Ładna była. Mrugnęła dużymi oczami i odwróciła łebek do Lyry. Po chwili miauknęła:
- Kto to?
- Och, Venus. Koleżanka z watahy - dała nacisk na słowo "koleżanka". Domyśliłam się, że nie w przyjemnym znaczeniu.
Kiwnęłam głową i straciłam nimi zainteresowanie. Niech sobie gadają. Nigdy nie widziałam takich gatunków roślin. Były wspaniałe. Podeszłam do najbliższej - wysokiej, wijącej się bez żadnej tyczki w górę o wielkich, pomarańczowych kwiatach, które zamieniały się w małe paszcze, kiedy się ich dotknęło. Dmuchnęłam na jeden z kwiatów, natychmiast się skurczył, jego płatki uformowały się w wargi, a pyłki w zęby. Nagle dobiegł mnie głos Lyry:
- Kręcą cię rośliny?
Odwróciłam do niej łeb i przewróciłam oczami.
- Wilki Natury zwykle tak mają - odparłam, powracając do obserwacji roślin.
Słyszałam jak coś do siebie szepczą. Nie obchodziło mnie to. Podchodziłam od jednej rośliny do drugiej, w zachwycie obserwując ich różne reakcje. Niektóre miały z piętnaście stóp długości, inne miały po kilka cali. Ale wszystkie były niesamowite. Usłyszałam miauknięcie kotki:
- Skoro tak ci się podobają, to coś ci pokażemy.
Poszłam za nimi z zainteresowaniem. Zaprowadziły mnie do jakiejś zrujnowanej komnaty o pokruszonych, kamiennych ścianach. Przez ubytki w suficie wlatywały promienie słońca. Na środku komnaty rosła roślina. Ogromna. Miała długie, zielone pnącza i naprawdę olbrzymi, czerwono-krwisty kwiat. Z kilku mniejszych pnączy wyrosły smakowicie wyglądające owoce. Pnącza leżały na ziemi, wyglądały na martwe. Kiedy zobaczyłam tą roślinę, wydałam z siebie zduszony okrzyk. Wszystkie milczałyśmy. Roślina na pewno nie była martwa. Podeszłam kilka kroków bliżej. Słyszałam jak roślina oddycha (tak, czasem się to słyszy). Wzięłam drobny kamień i lekko puściłam go po ziemi. Poturlał się do jednego z owoców. Gdy tylko go dotknął, grube, zielone pnącza, które dotąd udawały martwe smagnęły powietrze i złapały kamień. Uniosły go w powietrze i wrzuciły między płatki olbrzymiego czerwonego kwiatu. Po chwili wydobył się odgłos połykania. Uśmiechnęłam się. Odwróciłam się do Lyry i jej kotki.
- Wspaniała. Wielkie dzięki. Jej kamuflaż pozorujący i kuszące owoce, na pewno nie raz dostarczą jej pożywienia. Naprawdę, wielkie dzięki, że mi ją pokazałyście.
Uśmiechnęłam się do nich najszczerzej jak mogłam.

<Lyra?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz