niedziela, 12 lipca 2015

Od Venus cd Reeda

Kiedy usiedliśmy nad rzeką, byliśmy strasznie zziajani. Schyliłam się po wodę, Reed zrobił to w tym samym momencie. Stuknęliśmy się lekko łbami.
- Och, sorki - powiedziałam lekko się rumieniąc i odsunęłam się trochę dalej.
Schyliłam się znowu i musnęłam taflę wody językiem. Powtórzyłam to kilka razy, aż zaspokoiłam pragnienie. Potem spojrzałam na Reeda. Patrzył w taflę wody. Zrobiłam najbardziej tępe spojrzenie na jakie mnie było stać i również wpatrywałam się w wodę. Zaczęłam robić głupie miny. Oklapnięte uszy, zez i wystawiony jęzor. Całkiem zabawne. Jedno ucho położone po sobie, drugie ustawione na sztorc, do tego rozciągnięty uśmiech przez łapy.
- Co ty wyrabiasz? - dobiegł mnie głos Reeda.
- Och - przybrałam zwykłą minę, ustawiłam uszy normalnie i opuściłam łapy. - Wygłupiam się.
Byłam dość dziecinna przy Reedzie. Usiadłam więc tak jak on i wbiłam spojrzenie przed siebie. Przybrałam poważną minę.
- A teraz co robisz? - spytał zdziwionym tonem.
- Udaję Ciebie - odparłam prawie nie poruszając pyszczkiem i nie patrząc na niego.
Westchnął. Spojrzałam na niego. Był przybity. A przecież przed chwilą świetnie się bawiliśmy.
- Eee... Reed? Czy mogę Cię o to spytać? - zaczęłam cichym tonem.
- Pytaj - rzucił.
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
- Dlaczego jesteś taki ponury?
Spojrzał na mnie mętnym wzrokiem. Westchnął ponownie i odparł:
- Ponieważ to czasem odstrasza wilki. Ale nie takie jak ty. Jesteś uparta. I dobrze. Widzisz... jestem Wilkiem Apokalipsy.
Uszy lekko mi oklapły, ale nie dałam po sobie poznać niczego. Słyszałam o Wilkach Apokalipsy... Podobno służą bogini śmierci. Zamieniają się w nie kiedy kogoś zabiją. Aż nie chciało mi się pytać kogo zabił Reed. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że zrobił coś podobnego.
- No, śmiało, możesz iść - powiedział Reed i odwrócił łeb. - Już wiesz kim jestem. Mordercą. Odejdź.
Usiadłam bliżej niego i powiedziałam:
- Nie mam zamiaru odchodzić.
- Dlaczego? - spytał zdziwiony. - Większość się od nas odwraca, gdy dowiedzą się prawdy...
Pokręciłam łbem.
- Większość Reed, większość... ale ja nie jestem w większości. Nie odejdę, bo... chyba jesteś moim przyjacielem. A przyjaciół się nie zostawia.
Spojrzał na mnie z mieszaniną ulgi i wdzięczności. Potrząsnęłam łbem i spytałam:
- Ten no... to, idziemy gdzieś?

<Reed?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz