piątek, 10 lipca 2015

Od Měinǚ CD Reeda

Jego propozycja mnie zaciekawiła. Do tej pory moją jedyna rodziną była natura i moi przybrani rodzice, których i tak nie widziałam od sporej ilości czasu. Z cała pewnością nie mniej niż rok wędruję po świecie w poszukiwaniu lasu, którym mogłabym się zaopiekować... a ten, w którym właśnie stoję wydaje się idealny. Poza tym... zdaje się, że mam już dość tułaczki. Rozejrzałam się dookoła by upewnić się, że żadne z drzew nie sprzeciwi się. Usłyszałam jedynie ciche pohukiwanie sowy oraz oddalone postukiwanie dzięcioła w drzewo. Bądź co bądź, te ptaki są bardzo pożyteczne, mimo iż na takie nie wyglądają. Z powrotem spojrzałam na Reeda. Uśmiechnęłam się najszczerzej jak umiałam.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy. - powiedziałam. - Z wielką chęcią. - Oznajmiłam gdy w uszach zadźwięczał mi cichy głosik młodego drzewka, na które prawie stanął mój rozmówca. - Nie ruszaj się! - Niewiele temu zdaniu było do krzyku, choć wciąż mówiłam w zwyczajnej dla siebie głośności. Mój ton jednak przeważył.
- Co? - spytał Reed, najwyraźniej zaskoczony i z namiastką złości. Nie powinnam się mu dziwić, zdecydowanie niższa w hierarchii wadera, dodatkowo dopiero co przyłączona do watahy, wadera, krzyknęła na niego jakby to ona tu rządziła... poniekąd tak jest, bynajmniej póki przebywamy w lesie, jednak on tego nie wie. Tak więc od razu uspokoiłam się i przybrałam przepraszającą minę.
- Roślina... - szepnęłam i skierowałam wzrok basiora na ledwo widoczne listki wyglądające spod mchu. Zalążek drzewa. Niewiele brakowało, by Reed stanął na nie, zakańczając jego krótki żywot. - przesuń się, jeśli możesz. - dodałam równie łagodnie, starając się jak mogę, by znów nie objąć władczego tonu. Jest to zarówno pogwałcenie zasad hierarchii co i zwyczajnie zachowanie nieuprzejme. Basior spojrzał się na mnie jakbym była nie-do-końca-normalna. Nie przejęłam się tym zbytnio, tak już jest gdy wilk - z zawodu zabójca - martwi się o roślinki i otwarcie o tym mówi... oczywiście gdy ów wilk jest Duchem Lasu nie jest to niczym zaskakującym, jednak On tego nie wie. Po cóż miałam go o tym informować? Przecież i tak większość wilków nie ma pojęcia, że taka rasa istnieje. Jesteśmy zbyt nieliczną, zbyt wtapiającą się w tło i zbyt mało niebezpieczną rasą, by ktokolwiek zajmował się naszym istnieniem.
- Po co niby? - spytał w końcu.
- Ponieważ za chwilę zabijesz niewinna roślinę, a na ich życiu niezwykle bardzo mi zależy. Poza tym... uwierz mi, nie chciałbyś wiedzieć, co stanie się, jeśli ją zmiażdżysz. Przynajmniej teraz, gdy już wiesz, że ona tu jest. - Na jego twarzy zagościł grymas niekrytego zaskoczenia.
- Grozisz mi? - zaśmiał się. Bynajmniej nie taki był zamiar moich słów, ale najwyraźniej tak to zabrzmiało.
- Coś w ten deseń, choć nie do końca. - oznajmiłam. - Wybacz, jeśli to tak zabrzmiało, ale na prawdę nie powinieneś... - rzuciłam, cały czas spoglądając to na biedną roślinę, to na łapę postawioną niebezpiecznie blisko niej.
<Reed?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz