piątek, 3 lipca 2015

Od Lyry cd Sawy

Rozejrzałam się. Wszystko mi tu coś przypominało. Nawet Sawa przypominała mi moją siostrę. Moją lepszą wersje - odważniejszą, pewniejszą...
Na usta cisnęło mi się stanowcze "Nie!", ale coś nagle mną pokierowało... Coś mi znanego...
- Tak. Towarzystwo dobrze mi zrobi.
Nie zdążyłam się ugryźć w język. Co się stało, to się nie odstanie. Przecież nie powiem im teraz, że się rozmyśliłam.
Dyskretnie się obejrzałam. Nie zauważyłam tego czego się spodziewałam. Poczułam jednocześnie ulgę i zawód. Sawa spojrzała się na mnie pytająco.
- Coś mi się zdawało. Nic istotnego.
- To dobrze. Może jesteś głodna?
- Może troszkę. Ale nie specjalnie. Jeżeli pozwolicie, przejdę się.
Skinęli głowami. A ja ruszyłam powolnym truchtem. Było już ciemno i na niebie pojawił się księżyc i nieliczne gwiazdy.
Czyżby ona tu była? Jeśli tak, to musiała przeżyć! Ale jak...?
Zaczęłam biec nieco szybciej. A kiedy byłam pewna, że Sawa i Reed mnie nie usłyszą powiedziałam cichym głosem:
- Wiem, że tu jesteś. Pokaż się.
Przez chwilę nic się nie działo, ale po chwili usłyszałam głos:
- Jesteś takim dzieckiem. Zbyt długo wszystko rozpamiętujesz. Musiałam cię lekko popchnąć na właściwą ścieżkę.
Z jednego z drzew zeskoczył cień. Po chwili stał się on wilkiem, a kiedy wszedł na miejsce gdzie było nieco księżycowego światła, wilk okazał się szamanką z mojej poprzedniej watahy.



Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Ale po jakimś czasie, rzekłam:
- To nie było lekkie popchnięcie. Ty po prostu się na mnie rzuciłaś - powiedziałam z wyrzutem.
- Przy tobie nieco mojej siły bardzo się przydaje. Szczególnie kiedy trzeba użyć perswazji.
Szamanka miała na imię Tseze. I była tak stara, że nikt nie pamięta czasów kiedy była młoda. Zawsze lubiła mnie wkurzać. Widać nic się u niej nie zmieniło.
- Nikt nie przeżył, prawda? - zapytałam się.
- Zostałyśmy tylko we dwie. A ja i tak zaraz znikam.
Miałam na końcu języka pytanie gdzie się wybiera, ale zamiast tego mówię:
- Wrócisz?
- Tak.
Po chwili szamanka rozpływa się w powietrzu.
Powrót zajmuje mi więcej czasu niż przyjście. Muszę to wszystko na spokojnie przetrawić.
Kiedy wreszcie wróciłam, mówię szybko i trochę od nie chcenia, żeby na razie nie wiedzieli, że jestem zdenerwowana, zanim zapytają się mnie gdzie byłam, bo na razie nie chcę tego mówić:
- Wiecie co? Zgłodniałam. Zjemy coś?
Chyba akurat dzisiaj nie są specjalnie ciekawi. Może na razie chcą dać mi spokój z pytaniem? W końcu dopiero dzisiaj dołączyłam.

<Sawa? Reed?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz